Opolanin stanął przed sądem za pocięcie twarzy obywatelowi Niemiec. "Piłem, ale na pewno nie miałem przy sobie noża"
Ruszył proces Bartosza K. oskarżonego o rozcięcie twarzy obywatelowi Niemiec. Sytuacja miała miejsce w centrum Opola nad ranem 1 stycznia 2017 roku podczas powrotu z Sylwestra.
42-letni oskarżony, który był wielokrotnie karany, nie przyznał się dzisiaj (02.03) do winy. K. zeznał, że poprzedniego wieczora pił alkohol na imprezie sylwestrowej, ale na pewno nie miał przy sobie noża ani innych narzędzi ostrych.
- Zostałem napadnięty przez dwóch rosłych mężczyzn. Przestraszyłem się i uciekłem. Zostałem zaczepiony barkiem, kiedy mijaliśmy się, a później mocno odepchnięty dwiema rękami w klatkę piersiową. Udałem się w kierunku patrolu policji. Tam pozostałem i nagle usłyszałem, że muszę jechać z funkcjonariuszami, bo podobno coś zrobiłem.
35-letni dziś obywatel Niemiec zeznał za pomocą tłumaczki, że Bartosz K. był od początku agresywny, być może ze względu na rozmowę w języku niemieckim.
- Ja wyciągnąłem do niego rękę, ale nie odpowiedział na mój gest. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko, kiedy na mnie spojrzał. Na 90 procent jestem pewien, że on w ręce miał nóż. Wszystko wyglądało, jak gdyby on miał ten nóż w ręce z boku lub z tyłu i ciął mnie po twarzy.
Feralnego poranka obywatel Niemiec trafił do Wojewódzkiego Centrum Medycznego, gdzie lekarze założyli mu kilkanaście szwów. Dziś w Sądzie Rejonowym mówił o szramie długości 11 centymetrów.
- Zostałem napadnięty przez dwóch rosłych mężczyzn. Przestraszyłem się i uciekłem. Zostałem zaczepiony barkiem, kiedy mijaliśmy się, a później mocno odepchnięty dwiema rękami w klatkę piersiową. Udałem się w kierunku patrolu policji. Tam pozostałem i nagle usłyszałem, że muszę jechać z funkcjonariuszami, bo podobno coś zrobiłem.
35-letni dziś obywatel Niemiec zeznał za pomocą tłumaczki, że Bartosz K. był od początku agresywny, być może ze względu na rozmowę w języku niemieckim.
- Ja wyciągnąłem do niego rękę, ale nie odpowiedział na mój gest. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko, kiedy na mnie spojrzał. Na 90 procent jestem pewien, że on w ręce miał nóż. Wszystko wyglądało, jak gdyby on miał ten nóż w ręce z boku lub z tyłu i ciął mnie po twarzy.
Feralnego poranka obywatel Niemiec trafił do Wojewódzkiego Centrum Medycznego, gdzie lekarze założyli mu kilkanaście szwów. Dziś w Sądzie Rejonowym mówił o szramie długości 11 centymetrów.