Wątpliwości wokół subwencji na nauczanie języka mniejszości. Kto naprawdę korzysta z takich zajęć?
- Takie nauczanie języka jako języka mniejszości organizuje w szkole jej dyrektor na wniosek rodzica - przypomniał w porannej rozmowie "W cztery oczy" Ryszard Karolkiewicz odpowiedzialny za oświatę w Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w POlsce Pytanie o to, kto może wnioskować o nauczanie dodatkowego języka jako języka mniejszości, postawiliśmy w kontekście sugestii medialnych, że przyjęty w Polsce model wpierania mniejszości narodowych w sferze edukacji może być nadużywany. Tygodnik "Wprost" sugeruje, że z zajęć dla mniejszości korzystają uczniowie, którzy nie mają z nią nic wspólnego.
- Dyrektor musi policzyć te wnioski, które do niego wpłynęły np. w przypadku szkoły podstawowej 7 wniosków na poziomie jednej klasy wystarczy, żeby dyrektor był zobligowany do zajęcia się sprawą, a więc zorganizowania zajęć w konkretnym roku szkolnym - powiedział na antenie Radia Opole Ryszard Karolkiewicz. - Rodzic może napisać taki wniosek odręcznie , ale może też posłużyć się gotowym wzorem dostępnym z poziomu strony internetowej Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w RP.
- Na dobrą sprawę nikt nie weryfikuje tego, jaka jest motywacja konkretnego rodzica, że składa taki wniosek - dodał Karolkiewicz. - Nie trzeba mieć ani podwójnego paszportu, ani też wykazywać w jakikolwiek sposób pochodzenia niemieckiego.
W opinii gościa porannej rozmowy "W cztery oczy" rodzi się pytanie, czy wszystkie przekazywane z poziomu rządu na ten cel pieniądze trafiają do konkretnej szkoły.
- System jest tak skonstruowany, że pieniądze trafiają do samorządu, a ten samodzielnie decyduje, co z tymi pieniędzmi zrobić. Jeżeli uzna, że faktycznie powinny trafić do szkoły na potrzeby nauczania języka mniejszości, a takie jest założenie, to rzeczywiście tam trafiają - powiedział Karolkiewicz. - Rodzic, który wnioskował o takie nauczanie, praktycznie się o te pieniądze 'nie ociera', oprócz tego, że jego dziecko korzysta z tego nauczania - zauważył gość RO.
Najczęstszą formą jest organizowanie zajęć języka niemieckiego, ale dyrektor szkoły jest też zobowiązany na określonym etapie edukacji do zorganizowania lekcji historii i kultury konkretnej mniejszości narodowej.
Jak informuje w "Poglądach i osądach" Janusz Staszowski, dyrektor Gminnego Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Szkół i Przedszkoli w Dąbrowie, z lekcji języka jako języka mniejszości korzysta około 300 z 700 uczniów, ale liczba uczniów zainteresowanych takimi zajęciami spada.
- Przykładowo w szkole podstawowej w Chróścinie początkowo było około 130 takich uczniów, dziś jest około 70. My i tak do szkół dokładamy od 1, 5 mln do 1,7 mln - dodał dyrektor Staszowski. - A już nie mówię o przedszkolach, bo to zadanie własne gminy, także w zakresie zajęć dla dzieci z mniejszości, bo i w przedszkolu rodzic może o nie wnioskować.
W opinii naszego gościa, mimo uzyskiwanego dodatkowego wsparcia na zajęcia mniejszościowe, oświata w gminach i tak jest niedofinansowana.
- Po powiększeniu od nowego roku Opola gmina Dąbrowa straci dwa sołectwa, w których jest jedna szkoła i jedno przedszkole. Dodatkowym wyzwaniem jest reforma oświatowa, której szczegóły nie są jeszcze ostatecznie sprecyzowane -mówi nam Staszowski.
Plan sieci placówek oświatowych w gminie Dąbrowa powinna być gotowa do 17 lutego, ale na dziś - w opinii dyrektora - jest jeszcze bardzo dużo znaków zapytania.
Na nauczanie języka niemieckiego jako języka mniejszości przeznacza się w Polsce rocznie około 140 mln z całej puli dla mniejszości w wysokości 300 mln .
- Na dobrą sprawę nikt nie weryfikuje tego, jaka jest motywacja konkretnego rodzica, że składa taki wniosek - dodał Karolkiewicz. - Nie trzeba mieć ani podwójnego paszportu, ani też wykazywać w jakikolwiek sposób pochodzenia niemieckiego.
W opinii gościa porannej rozmowy "W cztery oczy" rodzi się pytanie, czy wszystkie przekazywane z poziomu rządu na ten cel pieniądze trafiają do konkretnej szkoły.
- System jest tak skonstruowany, że pieniądze trafiają do samorządu, a ten samodzielnie decyduje, co z tymi pieniędzmi zrobić. Jeżeli uzna, że faktycznie powinny trafić do szkoły na potrzeby nauczania języka mniejszości, a takie jest założenie, to rzeczywiście tam trafiają - powiedział Karolkiewicz. - Rodzic, który wnioskował o takie nauczanie, praktycznie się o te pieniądze 'nie ociera', oprócz tego, że jego dziecko korzysta z tego nauczania - zauważył gość RO.
Najczęstszą formą jest organizowanie zajęć języka niemieckiego, ale dyrektor szkoły jest też zobowiązany na określonym etapie edukacji do zorganizowania lekcji historii i kultury konkretnej mniejszości narodowej.
Jak informuje w "Poglądach i osądach" Janusz Staszowski, dyrektor Gminnego Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Szkół i Przedszkoli w Dąbrowie, z lekcji języka jako języka mniejszości korzysta około 300 z 700 uczniów, ale liczba uczniów zainteresowanych takimi zajęciami spada.
- Przykładowo w szkole podstawowej w Chróścinie początkowo było około 130 takich uczniów, dziś jest około 70. My i tak do szkół dokładamy od 1, 5 mln do 1,7 mln - dodał dyrektor Staszowski. - A już nie mówię o przedszkolach, bo to zadanie własne gminy, także w zakresie zajęć dla dzieci z mniejszości, bo i w przedszkolu rodzic może o nie wnioskować.
W opinii naszego gościa, mimo uzyskiwanego dodatkowego wsparcia na zajęcia mniejszościowe, oświata w gminach i tak jest niedofinansowana.
- Po powiększeniu od nowego roku Opola gmina Dąbrowa straci dwa sołectwa, w których jest jedna szkoła i jedno przedszkole. Dodatkowym wyzwaniem jest reforma oświatowa, której szczegóły nie są jeszcze ostatecznie sprecyzowane -mówi nam Staszowski.
Plan sieci placówek oświatowych w gminie Dąbrowa powinna być gotowa do 17 lutego, ale na dziś - w opinii dyrektora - jest jeszcze bardzo dużo znaków zapytania.
Na nauczanie języka niemieckiego jako języka mniejszości przeznacza się w Polsce rocznie około 140 mln z całej puli dla mniejszości w wysokości 300 mln .