Magister tylko w domu. W nyskim magistracie Jan Kowalski
Nowe tabliczki widnieją przy drzwiach nyskich urzędników. Wynika z nich, do jakiego wydziału magistratu wchodzi petent i jakie osoby (z nazwiska) tam zastanie. Nie wiadomo natomiast, czy załatwiający sprawę urzędnik jest magistrem, inżynierem, doktorem czy docentem. Zarządzeniem burmistrza Nysy Kordiana Kolbiarza wszystkie te tytuły zostały usunięte.
Jedni nie odczuwają w związku z tym żadnej zawodowej ani osobistej degradacji, inni się oburzają, ale po cichu, bo boją się narazić swojemu pryncypałowi.
Burmistrz Kordian Kolbiarz jest zdziwiony tym zamieszaniem.
- Petenta nie interesuje, czy obsługuje go magister, czy doktor. Chce mieć jedynie kulturalnie i skutecznie załatwioną sprawę. Taka tytułomania kojarzy się jeszcze z czasami, kiedy oficjalnie zwracano się do do siebie per „panie magistrze”. To śmieszne – mówi Kolbiarz i zapowiada jednocześnie, że tytuły znikną też z urzędowych pieczątek, a jak ktoś się czuje niedowartościowany, "może sobie wyryć magistra na prywatnym domofonie".
Dodajmy,że zarządzenie obejmuje wszystkich urzędników w nyskim magistracie, tytuły zawodowe zniknęły także z tabliczek na drzwiach burmistrzów.
Posłuchaj:
Dorota Kłonowska