Łyżwiarstwo szybkie - Michalski czwarty na 1000 m, triumf Holendra Krola
Piotr Michalski zajął czwarte miejsce w łyżwiarskim wyścigu na 1000 m na igrzyskach w Pekinie. Od medalu dzieliło go 0,08 s. Wygrał Holender Thomas Krol. Drugie miejsce zajął Kanadyjczyk Laurent Dubreuil, a trzeci był Norweg Haavard Holmefjord Lorentzen.
Pochodzący z Sanoka 25-letni Michalski urósł do miana bohatera polskiego ekipy olimpijskiej, ale i zarazem największego pechowca. Wcześniej w National Speed Skating Oval w stolicy Chin był piąty na 500 m, a od podium dzieliło go jeszcze mniej, bo 0,03.
Polak ma najlepszy sezon w karierze. W grudniu w Salt Lake City poprawił rekordy kraju na 500 i 1000 m, a w styczniu triumfował w mistrzostwach Europy na najkrótszym dystansie i był szósty na dwukrotnie dłuższym.
W Pekinie świetnie zaprezentował się na 500 m, zajmując piąte miejsce, ale jeszcze większe emocje były na 1000 m.
Jechał już w czwartej z 15 par i czasem 1.08,56 objął prowadzenie.
"Założyłem sobie, że zacznę +na maksa+. To mi się udało, otwarcie było jedno z najszybszych w sezonie. Wiedziałem, że kryzys przyjdzie na 250-300 m przed metą. Noga była już bardzo sztywna, ale głowa powiedziała +musisz to dowieźć, nie możesz odpuszczać+" - relacjonował swój występ przed kamerami Eurosportu.
Nazwisko Polaka długo widniało na pierwszym miejscu na tablicy wyników. Nie poprawili jego osiągnięcia i rekordzista świata na tym dystansie Rosjanin Paweł Kuliżnikow, który jednak jest daleki od najlepszej formy, i jego rodak Wiktor Musztakow, i drugi w tych igrzyskach na 500 m Koreańczyk Min-Kyu Cha.
Dopiero startujący w 13. parze Holender Krol, wicemistrz olimpijski na 1500 m, i Norweg Lorentzen, który na 1000 m zdobył srebro cztery lata temu w Pjongczangu, poprawili osiągnięcie Michalskiego.
Gdy startujący po nich Holender Hein Otterspeer oraz Chińczyk Zhongyan Ning nie dali rady wyprzedzić Polaka, jego szanse na medal jeszcze wzrosły. Na placu boju pozostali jednak świetni zawodnicy - Dubreuil, który od 0,002 był szybszy od Michalskiego na 500 m, a także Holender Kai Verbij, w którego kolekcji jest wiele sukcesów, ale w igrzyskach mu do tej pory nie wiodło się najlepiej i wciąż nie miał medalu.
Obaj zaczęli bardzo mocno, obaj jechali na czasy lepsze od Polaka, ale na drugiej rundzie Verbij doznał kontuzji i przestał walczyć. Kanadyjczyk jechał sam i toczył zacięte zmagania z czasem, ale dostał najlepszą z możliwych nagród, bo po przekroczeniu linii mety jego nazwisko wyświetliło się na drugim miejscu, spychając Michalskiego z podium.
"1000 m to nie jest taki klasyczny sprint. Wrażenia są dużo bardziej intensywne niż po 500 m. Ja też dzisiaj na mecie nie bardzo rozpoznawałem kolory. Nie czułem jednak presji i wszystko mi wyszło. I na 500, i na 1000 m. Dałem z siebie absolutnie wszystko. Bywało, że ważne starty kompletnie mi nie wychodziły, a teraz było zupełnie inaczej. Wszystko się udało, ale do medalu zabrakło... Te miejsca to będzie taki motywator do dalszej pracy" - podsumował zawodnik AZS AWF Katowice.
Źródło: PAP
Polak ma najlepszy sezon w karierze. W grudniu w Salt Lake City poprawił rekordy kraju na 500 i 1000 m, a w styczniu triumfował w mistrzostwach Europy na najkrótszym dystansie i był szósty na dwukrotnie dłuższym.
W Pekinie świetnie zaprezentował się na 500 m, zajmując piąte miejsce, ale jeszcze większe emocje były na 1000 m.
Jechał już w czwartej z 15 par i czasem 1.08,56 objął prowadzenie.
"Założyłem sobie, że zacznę +na maksa+. To mi się udało, otwarcie było jedno z najszybszych w sezonie. Wiedziałem, że kryzys przyjdzie na 250-300 m przed metą. Noga była już bardzo sztywna, ale głowa powiedziała +musisz to dowieźć, nie możesz odpuszczać+" - relacjonował swój występ przed kamerami Eurosportu.
Nazwisko Polaka długo widniało na pierwszym miejscu na tablicy wyników. Nie poprawili jego osiągnięcia i rekordzista świata na tym dystansie Rosjanin Paweł Kuliżnikow, który jednak jest daleki od najlepszej formy, i jego rodak Wiktor Musztakow, i drugi w tych igrzyskach na 500 m Koreańczyk Min-Kyu Cha.
Dopiero startujący w 13. parze Holender Krol, wicemistrz olimpijski na 1500 m, i Norweg Lorentzen, który na 1000 m zdobył srebro cztery lata temu w Pjongczangu, poprawili osiągnięcie Michalskiego.
Gdy startujący po nich Holender Hein Otterspeer oraz Chińczyk Zhongyan Ning nie dali rady wyprzedzić Polaka, jego szanse na medal jeszcze wzrosły. Na placu boju pozostali jednak świetni zawodnicy - Dubreuil, który od 0,002 był szybszy od Michalskiego na 500 m, a także Holender Kai Verbij, w którego kolekcji jest wiele sukcesów, ale w igrzyskach mu do tej pory nie wiodło się najlepiej i wciąż nie miał medalu.
Obaj zaczęli bardzo mocno, obaj jechali na czasy lepsze od Polaka, ale na drugiej rundzie Verbij doznał kontuzji i przestał walczyć. Kanadyjczyk jechał sam i toczył zacięte zmagania z czasem, ale dostał najlepszą z możliwych nagród, bo po przekroczeniu linii mety jego nazwisko wyświetliło się na drugim miejscu, spychając Michalskiego z podium.
"1000 m to nie jest taki klasyczny sprint. Wrażenia są dużo bardziej intensywne niż po 500 m. Ja też dzisiaj na mecie nie bardzo rozpoznawałem kolory. Nie czułem jednak presji i wszystko mi wyszło. I na 500, i na 1000 m. Dałem z siebie absolutnie wszystko. Bywało, że ważne starty kompletnie mi nie wychodziły, a teraz było zupełnie inaczej. Wszystko się udało, ale do medalu zabrakło... Te miejsca to będzie taki motywator do dalszej pracy" - podsumował zawodnik AZS AWF Katowice.
Źródło: PAP