Niewielkie śląskie miasto leżące na szlaku z Koźla do Nysy czyli Głogówek, ma niezwykle bogatą historię. Na przestrzeni wieków działo się tu wiele i bywało tu wiele ciekawych postaci z kompozytorem Ludwigiem van Beethovenem na czele, po polskich królów Jana Kazimierza i Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
W dziejach miasta niezależnie od ich przyczyn ważną, choć ponurą rolę odgrywały pojawiające się co jakiś czas pożary.
Trzeba pamiętać, że ogień dla średniowiecznych miast był zawsze jednym z największych zagrożeń, a to za przyczyną wszechobecnego drewna jako ówczesnego podstawowego materiału budowlanego i nawet gdy w późniejszych wiekach zaczęto budować domy murowane to i tak wiele elementów pozostało w nich drewnianych.
Z drewna budowano klatki schodowe, stropy, konstrukcje dachów, a nawet używano drewnianych słupów dla usztywnienia murowanych konstrukcji czyli tzw. murów pruskich. Na dodatek zanim powszechnie pojawiły się ceramiczne gliniane dachówki wiele dachów wykonywano ze słomy, trzciny a w najlepszym razie z drewnianych deseczek zwanych gontami. Dachy łupkowe czy blaszane były czymś ekskluzywnym.
Pierwszy większy pożar w spisanych dziejach Głogówka zagroził miastu w początkach roku 1428, kiedy to pod miejskimi murami pojawili się husyci. Ówczesny władca książę Bolko V Opolski zwany Wołoszkiem, w celu uniknięcia spalenia miasta postanowił przejść na husytyzm.
Poprzedniej nocy doszczętnie spłonęło leżące nieopodal miasto Kazimierz, które nie zdecydowało się na poparcie nowego ruchu religijnego. Bolko V także nie dość szybko podjął taką decyzję, bo w trakcie negocjacji husyci zdążyli spalić przedmieścia i kilka domów w samym Głogówku.
Kolejny pożar, który zniszczył zabudowę miasta miał miejsce 16 kwietnia 1582 roku. Dopiero jednak wielki pożar z roku 1765 skłonił władze miasta do podjęcia decyzji o zakazie budowania w centrum drewnianych domów.