Mongolski najazd na Polskę w 1241 roku, był inwazją na niespotykaną dotąd skalę. Faktem jest, że w Polsce nie było wówczas sił, które liczebnie mogłyby dorównać armii inwazyjnej. Na dodatek polskie rycerstwo stawiało opór najazdowi w regionach, zamiast wspólnymi siłami. Był to bowiem okres rozbicia dzielnicowego.
W tym samym czasie założone przez Dżyngishana mongolskie imperium było u szczytu swej potęgi. Dysponowało ono armią o trudnej w tamtych czasach do wyobrażenia liczbie 120 tysięcy żołnierzy. Duże kraje europejskie potrafiły wystawić wówczas armie uważane za duże jeśli liczyły 10 000 ludzi.
Mongołowie po zdobyciu wszystkiego co było do zdobycia w Azji rozpoczęli ekspansję na Zachód. Jesienią 1240 roku mongolski najazd spadł na sąsiadującą z Polską Ruś. Silnie umocniony Kijów zdobyto po kilkudniowym oblężeniu.
Korzystając z mrozu, który skuł mogące stanowić utrudnienie w marszu dla konnej armii rzeki i mokradła, zdobywcy ruszyli na Polskę. W pierwszej kolejności licząca 10 000 zawodowych wojowników armia mongolska zdobyła Sandomierz, a następnie spaliła Kraków. Stąd starym szlakiem kupieckim ruszyła na Śląsk.
Maszerujących na zachód Mongołów nikt nie potrafił zatrzymać. Palili grody i osady, rabowali wszelki dobytek i mordowali nie nadającą się do marszu w niewolę ludność. Wielu jednak próbowało. Jedyny polski sukces militarny tej wojny był udziałem opolskiego księcia Mieszka II Otyłego.
W pierwszych dniach kwietnia na czele opolskiego rycerstwa książę Mieszko zaczaił się na Mongołów pod Raciborzem. Zaskoczył azjatyckich zdobywców w chwili gdy przednia straż mongolskiej armii przeprawiała się przez Odrę. Polacy błyskawicznym atakiem zaskoczyli zajętych przeprawą Mongołów i niemal do szczętu roznieśli mongolski oddział.
W kolejnych dniach Mieszko miał jeszcze raz zastąpić Mongołom drogę w okolicach Opola, ale rozbity wycofał się i dołączył do polskiego rycerstwa gromadzącego się pod dowództwem dolnośląskiego księcia Henryka Pobożnego.