Gazowe lampy
Noc zawsze była groźna i wszystko wyglądało bardziej niesamowicie.
W dzień sobie jakoś radzono. Oczywiście pojawienie się ognia rozwiązało parę spraw, ale szukano jednak czegoś więcej, bo taka już była nasza natura i wtedy, i dzisiaj. Zresztą i tak nie było innego wyjścia. Człowiek, co miał dostać, to dostał, a resztę musiał sobie sam wynaleźć. I tak jakieś 50 tysięcy lat p.n.e. tzw. człowiek z Cro-magnon wynalazł kaganek. W kamieniu drążył trójkątny otwór, do którego wlewano tłuszcz zwierzęcy, a knot robiony był z włókien roślinnych. Były z tym związane pewne niewygody; spacerowanie z takim kamieniem po pieczarze celem jej oświetlenia, musiało być nieco uciążliwe, a tłuszcz zwierzęcy po prostu cuchnął. Poszukiwano więc nadal. Trwa to dobrych kilka tysięcy lat, ale też szczerze mówiąc, za wiele ówczesny człowiek nie miał do roboty.
Na kapitalizm musiał jeszcze poczekać.
Trzy tysiące lat p.n.e. Chińczycy potrafią już wykorzystywać gaz ziemny rozmieszczając wokół jego źródeł swoje warzelnie soli, jednak o jakiś innych próbach jego wykorzystania przekazy milczą.
Dopiero w XVII wieku flamandzki lekarz, wróżbita i alchemik Jan Baptysta Helmont szukający „kamienia filozoficznego” w swoich różnych badaniach i doświadczeniach, m.in. z gazami węglowymi, jako pierwszy wprowadził do naszego słownika pojęcie „ gaz” na oznaczenie substancji lotnych. Pod koniec XVIII wieku Francuz Antoine Lavoisier, wykorzystując pewne sugestie Helmonta zawarte w jego pracach buduje pierwszą lampę gazową i jest pomysłodawcą gazowego oświetlenia ulic. Niestety nie jest mu dane doprowadzić tego pomysłu do szczęśliwego końca. Jego samego spotyka nieszczęśliwy koniec. Lavisier zostaje stracony na gilotynie w czasie rewolucji.
Pierwszą gazową lampę do oświetlenia mieszkania zastosował Szkot William Murdoch
w 1792 roku. Była to właściwie metalowa rurka, na końcu której palił się gaz. Jako „nowinki” pojawiają się lampy gazowe w Londynie w 1809 roku i Paryżu w 1819r.
Natomiast w Warszawie i Krakowie jest to dopiero w połowie lat 50-tych XIX wieku.
Idea Lavoisiera dot. oświetlenia gazowego ulic dopiero po ponad pół wieku doczekała się realizacji. Niemiecki badacz i naukowiec Robert von Bunsen dokonał zmieszania gazu z powietrzem, było to w tej materii bardzo cenne odkrycie, zresztą tzw. palniki Bunsena do dziś znajdują się w laboratoriach chemicznych, jako że stanowiły dobre źródło stabilnego płomienia. I o tą stabilność chodziło w przypadku oświetlania miejsc publicznych.
Ówczesnym wydawało się, że lampy gazowe są już wystarczającym źródłem oświetlenia, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, że już trwały zaawansowane prace nad elektrycznością, kolejnym osiągnięciem myśli ludzkiej.
I tak od kaganka człowieka z Cro-magnon dochodzimy do naszego, XXI wieku.
Przez większą część tej drogi byliśmy oświetleni słabo. Lampa gazowa była na niej jedynie krótkim przystankiem. Dzisiaj możemy mówić już o iluminacji, ciekawe jednak na jak długo?
W każdym razie powrót do kaganka i Cro-magnon, nawet dla ekologów - byłby trudny.
Posłuchaj: