PSL: Mariupol wygląda dziś jak Warszawa jesienią 1944 r., politycy Europy Zachodniej powinni się wreszcie obudzić
Poseł Władysław Teofil Bartoszewski (PSL) nawiązując na konferencji prasowej do przypadającej w poniedziałek 78. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, przypomniał, że dokładnie 8 lat temu opublikowano w europejskich gazetach list podpisany przez polskich artystów i intelektualistów, w tym jego ojca Władysława Bartoszewskiego, Olgę Tokarczuk czy Andrzeja Wajdę.
Przesłanie tego listu - podkreślił poseł - pozostało aktualne.
W liście sprzed ośmiu lat napisano m.in., że "nawet kiedy 1 września 1939 roku, po zawarciu paktu niemiecko-sowieckiego, padły pierwsze strzały w Gdańsku, zachodnie mocarstwa odważyły się tylko na podjęcie tzw. +dziwnej wojny+", a tym samym "ośmieliły Hitlera po raz czwarty, myśląc, że za cenę śmierci Gdańska uratują własne życie". Następną okupowaną stolicą był Paryż, a bomby zaczęły wkrótce spadać na Londyn. Dopiero wtedy głośno zawołano: +Stop!+ i +Nigdy więcej wojny!+" - podkreślono.
Autorzy listu sprzed ośmiu lat przestrzegali, że "taka egoistyczna i krótkowzroczna polityka Europejczyków wobec agresora nie może się więcej powtórzyć", a "tymczasem rozwój sytuacji i nagły wzrost napięcia przypomina stan z 1939 roku". "Agresywne państwo – Rosja – zajęło część terytorium swego mniejszego sąsiada: Krym. Wojska i służby specjalne prezydenta Putina, często występując incognito, operują na wschodzie Ukrainy, wspierają terroryzujące tamtejszą ludność formacje i otwarcie grożą inwazją" - napisano.
Jego autorzy zwrócili uwagę, że jedna rzecz stanowiła wówczas "novum w stosunku do roku 1939: Agresorowi udało się w ostatnich latach, w czasie, kiedy zachodni partnerzy jeszcze wierzyli w jego +ludzką twarz+, wciągnąć w orbitę swoich interesów wielu europejskich polityków i biznesmenów", a "powstałe wówczas lobby wpłynęło i wpływa na politykę wielu krajów". "Prowadzoną politykę wschodnią określano mianem +Russia first+, a nawet +Russia only+. Teraz legła ona w gruzach. Europa pilnie potrzebuje nowej, realistycznej Ostpolitik" - stwierdzili autorzy listu.
Zwrócono w nim też uwagę, że Unia Europejska przez wiele lat dawała Ukrainie do zrozumienia, że nie ma ona szans ani na członkostwo, ani na więcej niż symboliczne wsparcie. "Polityka +partnerstwa wschodniego+ niewiele tu zmieniła – niejasne było, czy nie stanowi ona jedynie środka zastępczego. Nagle jednak te problemy zyskały własną dynamikę, głównie dzięki niezłomnej postawie ukraińskich demokratów. Pierwszy raz w historii obywatele jakiegoś kraju ginęli od kul ze sztandarem Europy w ręku. Jeśli Europa nie okaże z nimi solidarności to znaczy, że wyniesione z rewolucji 1789 roku wolność i braterstwo dla niej już nic nie znaczą" - podkreślono.
Zaznaczono, że Ukraina ma prawo bronić swego terytorium i swoich obywateli przed agresją z zewnątrz, również z użyciem policji i wojska, także w regionach graniczących z Rosją. "Władimir Putin, spuszczając ze smyczy psy wojny i testując nowy rodzaj agresji, zmienia Ukrainę w poligon na kształt Hiszpanii z lat wojny domowej, gdzie faszystowskie jednostki przy wsparciu hitlerowskich Niemiec atakowały Republikę. Kto nie powie dziś Putinowi +no pasaran+, wystawia na pośmiewisko Unię Europejską i jej wartości i godzi się na burzenie ładu światowego" - głosił list sprzed ośmiu lat.
Podkreślono w nim, że "Kto dziś nadal prowadzi +biznes as usual+, ryzykuje śmierć kolejnych tysięcy Ukraińców i Rosjan, kolejne setki tysięcy uchodźców oraz atak putinowskiego imperializmu na kolejne kraje".
Poseł Bartoszewski stwierdził, że ten list polskich intelektualistów i myślicieli opublikowany 8 lat temu nie spowodował żadnej reakcji wśród polityków państw Europy Zachodniej. "Mariupol wygląda dziś jak Warszawa w październiku, listopadzie 1944 r. Działania Rosji sprzed ośmiu lat w Ukrainie nie spowodowały reakcji. Apeluję do polityków Europy Zachodniej - musicie się wreszcie obudzić" - powiedział.
Posłanka Bożena Żelazowska (PSL) podkreśliła, że "nie można dopuścić do sytuacji, by walczący czekali bezowocnie na pomoc". Podziękowała Polakom pomagającym Ukrainie. "Ale nie możemy być przy tym obojętni wobec tego, co czynią niektóre europejskie państwa" - dodała posłanka. (PAP)
autor: Edyta Roś
ero/ mok/