Belgijski ekspert zajmujący się polityką francuską, Rony Van Gastel, powiedział telewizji VRT, że we Francji możliwy jest "scenariusz belgijski", nawiązując do długich rozmów koalicyjnych o utworzeniu rządu, z którymi belgijska polityka mierzy się praktycznie po każdych wyborach.

Van Gastel zauważa również, że frekwencja w wyborach we Francji była wyjątkowo wysoka, bo ponad 2 na 3 wyborców pojawiło się w lokalu wyborczym. To jego zdaniem świadczy o tym, że wiele osób poszło głosować, aby uniemożliwić skrajnej prawicy dojście do władzy. Jak dodał, we Francji mówi się o froncie republikańskim”, francuskim odpowiedniku belgijskiego „kordonu sanitarnego”, który buduje tamę przeciwko skrajnej prawicy.

Zdaniem innego belgijskiego eksperta, Stevena Decraene, z jednej strony dwóch na trzech francuskich wyborców wyraźnie postawiło tamę przeciwko radykalnie-prawicowej partii Marine Le Pen. Z drugiej strony partia ta podwoiła jednak liczbę posłów w parlamencie.

Cytowany przez VRT komentator ocenił jednak, że politycy nie mogą wykluczać radykalnie prawicowych wyborców w nadchodzącym okresie, bo gdyby tak się stało, mogłoby to utorować drogę do dobrego wyniku Marine Le Pen w wyborach prezydenckich.

W jego opinii to, co francuscy politycy muszą teraz zrobić, to coś, w czym Belgowie mają duże doświadczenie - rozmawiać ze sobą, ponad podziałami partyjnymi, aby tworzyć koalicje. "Ale we Francji jest znacznie mniej doświadczenia w tym zakresie, ponieważ ani francuski system, ani francuskie umysły nie są do tego przygotowane" - uważa Decraene.

Również belgijska, francuskojęzyczna telewizja RTBF zastanawia się, czy lewica i obóz prezydencki mogą wynegocjować koalicję „w stylu belgijskim”. "Czy mogą i czy, podobnie jak w Belgii, utworzą koalicję w drodze negocjacji wspólnego programu rządowego?. (...) Scenariuszy, czasem fantazyjnych, nie brakuje w tym nowym Zgromadzeniu Narodowym, w którym żadna partia nie ma większości" - czytamy.

W opinii RTBF Emmanuel Macron mógłby zdecydować się na kontynuowanie tej samej ścieżki, którą podążał od wyborów legislacyjnych w 2022 r. - utrzymać przedstawiciela swojego obozu na stanowisku premiera i utrzymać rząd, będąc nawet w jeszcze wyraźniejszej mniejszości niż wcześniej (162 mandaty w porównaniu do 250 wcześniej). Rząd ten może spotkać się jednak z niezliczonymi wnioskami o wotum nieufności.

Belgijski politolog François Debras, specjalizujący się w skrajnej prawicy, powiedział w RTBF, że rozwiązaniem dla Macrona jest powołanie rządu ekspertów. „Byłyby w nim osobowości, (...) które nie prezentują żadnego odcienia politycznego ani koloru politycznego” - powiedział. Nie rozwiązuje to jednak problemu braku większości popierającej rząd ekspertów.

Najbardziej wiarygodnym scenariuszem jest - w opinii RTBF - utworzenie większości przez dwa obozy, które jej nie mają: lewicę i "makronistów".

Sojusz partii lewicowych Nowy Front Ludowy (NFP) wygrał w niedzielę II turę wyborów parlamentarnych we Francji, nie uzyskując jednak większości bezwzględnej - wynika z sondaży exit poll. Premier Gabriel Attal zapowiedział, że złoży w poniedziałek rezygnację na ręce prezydenta Emmanuela Macrona.

Według wstępnych szacunków lewica zdobyła od 181 do 215 głosów w 577-osobowej izbie. Na drugim miejscu według prognoz podanych przez telewizję TF1 jest obóz polityczny Macrona, który może liczyć na 150-180 mandatów. Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe zgodnie z tymi prognozami otrzymało 120-150 miejsc w parlamencie.

Oznacza to, że żadna partia nie uzyskała większości bezwzględnej, wynoszącej 289 miejsc. W takim wypadku różne obozy polityczne mogą porozumieć się w sprawie utworzenia większości.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

luo/ mms/