Ekstraklasa piłkarska – pomocnik Korony Zarandia: mimo porażki, nie musimy wstydzić się swojego występu
Poniedziałkowy mecz ułożył się dla Korony fatalnie. W 12. minucie obrońca z Czarnogóry Sasa Balic opuścił boisko po czerwonej kartce i gospodarze musieli grać w „dziesiątkę”.
„Mecz dla Warty nie mógł się lepiej rozpocząć. Najpierw czerwona kartka, później rzut karny. Ale niestety takie sytuacje czasami w piłce się zdarzają. Próbowaliśmy choć zdobyć jedną bramkę, ale niestety nie udało się” – powiedział Zarandia.
„Czerwona kartka ustawiła całe spotkanie. Gdybyśmy grali w +jedenastu+, to rywale byli zespołem absolutnie do pokonania. Mieliśmy plany na ten mecz, ale już na początku meczu one się pokrzyżowały” – dodał napastnik kielczan Adam Frączczak.
W drugiej połowie osłabieni gospodarze ruszyli do ataku i długimi fragmentami nie było widać tego, że rywale mają jednego zawodnika więcej na boisku. „Nie mieliśmy nic do stracenia, graliśmy dalej swoje. Zawodnicy drużyny gości jednak wytrącali nas z rytmu. Cały czas leżeli na murawie, grali na czas, ich bramkarz po 30 sekundach dopiero wybijał piłkę. Ale mówi się trudno, musimy już myśleć o następnych pojedynkach” – podkreślił Zarandia, który był pod wrażeniem postawy kieleckich kibiców, których na stadion przyszło blisko 13 tysięcy.
„Stworzyli niesamowitą atmosferę. Bardzo chcieliśmy dla nich wygrać, ale niestety nie udało się. Mimo porażki, nie musimy jednak wstydzić się swojego występu” – zaznaczył gruziński pomocnik.
Mimo braku punktów, swoją drużynę chwalił też Leszek Ojrzyński. „Momentami wyglądaliśmy bardzo dobrze. Czasami brakowało wyrachowania. Ale nikt nie może odmówić nam walki. Z tego przegranego spotkania też trzeba wyciągnąć pozytywy” – powiedział trener Korony.
Po tej porażce Korona, która ma w swoim dorobku nadal siedem punktów, spadła na 10. miejsce w tabeli. Warta mam jedno +oczko+ mniej i jest dwunasta. W następnej kolejce kielczanie w sobotę zmierza się na wyjeździe z liderem tabeli Wisłą Płock. (PAP)
Autor: Janusz Majewski
maj/ sab/