1.liga piłkarska - trener Widzewa: mogliśmy być w euforii
Mecz w Legnicy wzbudzał ogromne zainteresowanie z dwóch powodów. Miedź po wywalczonym już dwa tygodnie temu awansie mogła w końcu świętować sukces. Po drugie – na Dolny Śląsk przyjechał Widzew, który wygrywając w niedzielę też mógł sobie zapewnić grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie.
„Myślałem, że ciężko będzie nam dzisiaj zebrać zespół. Widzieliśmy szampany, przygotowania do fety. Pomyślałem sobie: tylko nie to… Dlatego chłopakom należy się szacunek, bo pokazali dzisiaj nie tylko ogromny charakter, ale i jakość piłkarską” – powiedział po spotkaniu trener Miedzi Wojciech Łobodziński.
Gospodarze przez większą część meczu prezentowali się lepiej od Widzewa, ale w 79. minucie to łodzianie powinni strzelić gola. Sędzia podyktował rzut karny dla przyjezdnych i do piłki podszedł Juliusz Letniowski. Bramkarz gospodarzy Mateusz Abramowicz zdołał jednak obronić uderzenie rywala, a dwie minuty później jego koledzy z pola wyprowadzili kontratak i Chuca trafił do siatki. Widzew nie zdołał już odpowiedzieć i z Legnicy wyjechał z niczym.
Po spotkaniu trener Niedźwiedź przyznał, że Miedź pokazała dzisiaj, iż zasłużyła na awans, a jego podopieczni muszą jeszcze na to zapracować.
„Mieliśmy dzisiaj pierwszą szansę, żeby się w ekstraklasie znaleźć. Dzisiaj wielu z nas doświadczyło, jak można być blisko ogromnej euforii i szczęścia, a nagle być, nie powiem na ziemi, bo my nie będziemy na ziemi, ale nie cieszyć się z tego, co mogło być. Ale to jest tylko gdybanie. Mamy przed sobą ostatnią szansę, jeśli chodzi o bezpośredni awans i w tym momencie najważniejsze jest to, co przed nami” – dodał szkoleniowiec.
W zupełnie innym nastroju był Łobodziński, który chwalił swoich piłkarzy i podkreślił, że pomimo wszelkich niedogodności jego zespół się nie poddał, nie odpuścił i walczył do końca.
„W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze. W drugiej mieliśmy problemy, ale wynikały one z tego, że musieliśmy zrobić zmiany wynikające z różnych rzeczy. Jeszcze nie widziałem czegoś takiego, żeby sędzia sfaulował zawodnika. Złamał mu nos. Z jednej strony może się to wydać śmieszne, ale Szymon Matuszek jest w tej chwili w szpitalu, więc dla nas nie jest to zabawne. Obroniony kontrowersyjny rzut karny dodał nam skrzydeł. W przekroju całego meczu na pewno byliśmy lepsi. Mówiłem tydzień temu w Gdyni trenerowi Tarasiewiczowi, że nie odpuściliśmy Arce, nie odpuściliśmy Widzewowi i nikomu nie odpuścimy” – zakończył trener Miedzi.(PAP)
marw/ cegl/