Tokio/lekkoatletyka - sprinter Bromell: spokojnie czekam, jestem +cichym zabójcą+
26-letni Bromell nie chce nakładać na siebie presji i nie uważa się za faworyta na 100 m, choć w lipcu w Miramar na Florydzie uzyskał 9,77, co jest siódmym wynikiem w historii tej konkurencji. Patrzy na sport i życie inaczej niż rywale, bo przeżył w młodym wieku tragiczne chwile.
W 2015 r w wieku 19 lat stracił ojca, a w igrzyskach Rio de Janeiro był wielkim pechowcem - zerwał ścięgno Achillesa w biegu sztafetowym 4x100 m.
„Kiedy samemu wchodzisz do +bańki presji+, to pojawia się zbyt wiele oczekiwań, także z zewnątrz, a kiedy zaczynasz żyć życiem innych, tracisz swój plan działań. Kiedy masz ciężki przeżycie w młodości, to trudno denerwować się w sportowej rywalizacji, która nie jest życiową konfrontacją. Nie potrzebuję więc tych wszystkich gestów i rytuałów przed startem, wiecie tego +odstraszania+ przeciwników. Jestem +cichym zabójcą+” - dodał, przyznając że powrót do formy po kontuzji w Rio de Janeiro był mozolny, gdyż po operacji przez długi czas nie mógł normalnie chodzić, nie mówiąc o bieganiu czy skakaniu.
Sprinterzy walczyć będą w Tokio o „schedę” po Jamajczyku Usainie Bolcie - ośmiokrotnym złotym medaliście olimpijskim - i miano najszybszego człowieka świata. W mistrzostwach globu w Dausze w 2019 r. triumfował Christian Coleman, ale w Tokio go zabraknie z powodu dyskwalifikacji za złamanie przepisów antydopingowych.
Najwięksi rywale Bromella w Tokio to rodacy: Ronnie Baker, który wygrał sprint podczas zawodów Diamentowej Ligi w Monako (9,91), gdzie Bromell był dopiero piąty, oraz Fred Kerley, brązowy medalista MŚ 2019 w sztafecie 4x400 m, który postanowił przenieść się na krótsze dystanse.
Liczyć powinni się też brązowy w igrzyskach w Rio de Janeiro Kanadyjczyk Andre de Grasse (na 200 m miał srebro), a także reprezentant RPA Akani Simbine, który w tym miesiącu przebiegł 100 m w czasie 9,84 s. (PAP)
olga/ krys/