Radio Opole » Kraj i świat
2021-03-06, 07:40 Autor: PAP

"Król dopalaczy" przed sądem: jestem niewinny

Przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga rozpoczął się proces Jana S., oskarżonego o kierowanie grupą handlującą dopalaczami, narażanie życia i zdrowia ponad 16 tysięcy osób, z czego 5 zmarło. "Król dopalaczy" nie przyznał się do winy, podważał bezstronność prokuratora i podkreślał polityczny wydźwięk sprawy.

Piątkowa rozprawa była dziesiątą - udaną - próbą otwarcia przewodu sądowego w sprawie przeciwko Janowi S., jego ojcu Jackowi S., partnerce "króla dopalaczy" Paulinie C. i mężczyźnie, który miał zakładać konta służące do prania pieniędzy z dopalaczy. Wcześniejsze terminy odraczane były m.in. ze względu na nieobecność niektórych oskarżonych lub niedyspozycję obrońców.

Zanim sędzia Agnieszka Brygidyr-Dorosz otworzyła przewód sądowy, musiała rozpoznać wniosek obrońcy Jacka S. o umorzenie postępowania karnego w części go dotyczącej, z uwagi na - stwierdzony przez mecenasa - brak znamion przestępstwa. Jacek S., z zawodu adwokat, miał według prokuratury wziąć dla syna w leasing samochód marki Audi model RS6 Avant Performance na kwotę 567 tys. zł. Raty były spłacane przez użytkownika auta Jana S., choć ten w tym okresie nie posiadał uprawnień do kierowania pojazdami. Według prokuratury, ojciec pomagał w ten sposób synowi ukryć przestępne pochodzenie pieniędzy. Adwokat miał też użyczać synowi telefon komórkowy zarejestrowany na swoją kancelarię i ostrzegać go, wysyłając linki z informacjami o nowelizacji przepisów dotyczących handlu dopalaczami.

Ojciec Jana S. potwierdził, że wziął auto w leasing za namową syna, bo ich wspólną pasją jest motoryzacja, a pojazd ten był w ocenie oskarżonego "legendą". "Król dopalaczy" przez "jakieś dwa miesiące" miał robić ojcu przelewy tytułem opłaty za audi, z którego w tym czasie korzystał. Dodał, że wszystkie jego dzieci korzystają z telefonów zarejestrowanych na jego kancelarię. "Historia opisana przez prokuratora jest wyssana z brudnego palca" – powiedział Jacek S. Mimo przytoczonej argumentacji, sąd odrzucił wniosek obrony.

Prokurator Wojciech Misiewicz odczytał akt oskarżenia, po wysłuchaniu którego "Król dopalaczy" stwierdził, że nie przyznaje się do popełnienia opisanych w nim czynów. Potwierdził jedynie udział w jednym przestępstwie; w sierpniu 2020 roku w AŚ w Radomiu, przeglądając akta wyjął z nich zdjęcie swojej partnerki i dziecka, które po chwili refleksji – jak twierdzi - oddał oddziałowemu w areszcie, a później listownie przeprosił prokuratora Misiewicza. "Incydent miał charakter emocjonalny. Zobaczyłem ich zdjęcie po ośmiu miesiącach w totalnej izolacji, w celi bez okna, bez dopływu do świeżego powietrza, z dziurą w ziemi jako latryną" – wyjaśnił Jan S. opisując warunki, w jakich przebywa w areszcie śledczym w Radomiu.

S. oświadczył, że stawiane mu i jego najbliższym zarzuty "przedstawiają fałszywy obraz rzeczywistości". "Król dopalaczy" uważa też, że prokuratura i policja szantażem wymusiły od niego hasła dostępowe do portfela z bitcoinami. Miał to być warunek decydujący o tym, że jego partnerka nie będzie aresztowana. "To była zwykła kradzież, zastraszanie" – stwierdził oskarżony.

Jan S. zwrócił uwagę, że prokurator Misiewicz powinien wyłączyć się z jego sprawy już na początkowym etapie. "Pan prokurator jest pokrzywdzonym w innym postępowaniu, w którym jestem oskarżony. Ilość i jakość zarzutów wzrosła z dwóch do osiemnastu od momentu, kiedy stał się pokrzywdzonym" – stwierdził S.

Chodzi to toczący się przed Sądem Okręgowym w Warszawie proces, w którym "Król dopalaczy" oskarżony jest m.in. o podżeganie do zabójstwa Zbigniewa Ziobro za zaostrzenie kar za handel i produkcję dopalaczy. Namawiać miał także do zabójstwa prokuratora Misiewicza.

Sędzia Brygidyr-Dorosz odczytała podczas piątkowej rozprawy protokoły z przesłuchań Jana S. po zatrzymaniu w Holandii wiosną 2018 roku. Twierdził on wówczas, że prowadzi firmę, która zajmuje się kupowaniem produktów chemicznych min. z Holandii i Chin, a następnie ich dalszą sprzedażą. "Moja firma robi 800 tys. obrotu miesięcznie" – zeznał. Mówił, że planował także otwierać laboratoria "jak inni jego znajomi", ale nie uzyskał odpowiednich zgód od władz holenderskich. Zapewniał, że używane przez niego produkty są w pełni legalne i nie były z nich produkowane środki odurzające. "Nigdy się bym czymś takim nie zajął" - zapewniał.

Podczas piątkowej rozprawy nie chciał ustosunkować się do tego protokołu tłumacząc, że "nie stanowi on dowodu w sprawie". Innego zdania był prokurator Misiewicz, który materiały zgromadzone przez Holendrów potraktował jako rzetelne dowody, z uwagi na "ilość pouczeń przekraczającą standardy", a w związku z tym "zapewnione oskarżonemu gwarancje procesowe".

Do zarzutów nie przyznała się także 29-letnia Paulina C., oskarżona o wprowadzanie dopalaczy do obrotu i pranie pieniędzy. Oficjalnie bezrobotna i nieposiadająca majątku kobieta miała być według prokuratury prawą ręką Jana S. Ustalono, że C. wielokrotnie dokonywała zakupu za gotówkę biżuterii, odzieży i galanterii. Pieniędzmi z dopalaczy, zdaniem prokuratury, zapłaciła także za operację plastyczną powiększania biustu, co kosztowało 15 tys. zł. "Nie zgadzam się z tymi zarzutami, nie sprzedawałam żadnych substancji i nie wysyłałam żadnych paczek" – powiedziała w piątek w sądzie.

Ojciec Jana S. składając wyjaśnienia stwierdził, że "z trudem przebrnął przez rokokowy styl zarzutu". "Nie przyznaję się i nie będę składał wyjaśnień, czekam na te srogie dowody urzędu prokuratorskiego" – powiedział oskarżony. "Najpierw pojawia się +król dopalaczy+ jako komentarz do buńczucznych wystąpień ministra Ziobro, potem w kolejnej odsłonie pojawia się zamach na ministra Ziobro, na dzień przed rekonstrukcją rządu, a przed kolejnym powołaniem gabinetu premiera Morawieckiego, ten temat jest odgrzewany. W tej sprawie zwłaszcza przecieki medialne nie są przypadkowe. Jesteśmy pionkami w manipulacyjnej grze jednego człowieka. Czuję się ofiarą" – ocenił.

Do udziału w przestępstwie i prania pieniędzy z dopalaczy nie przyznał się także Tobiasz N. Pochodzący z Kędzierzyna-Koźla mężczyzna twierdzi, że był klientem sklepu internetowego "Predator", a na stronie dopalamy.pl znalazł ogłoszenie od osoby, która skupowała konta do handlu kryptowalutami. "Byłem w trudnej sytuacji finansowej. Zgodziłem się, bo według mnie kryptowaluty są legalne. Nie spotkałem nigdy osoby, która mi to zlecała. Ten człowiek pisał do mnie maile. Założyłem konta w Ostrawie i kilku polskich bankach. Czułem, że coś wisi w powietrzu" - zapewniał N.

Obrońca "Króla dopalaczy", mecenas Antoni Kania-Sieniawski, wnosił o uchylenie tymczasowego aresztowania stosowanego już od 14 miesięcy. Adwokat wyjaśniał, że po uchyleniu tego środka S. nie zostanie zwolniony z aresztu, bo jest on stosowany również w sprawie, w której pokrzywdzonym jest minister Ziobro. Mecenas podkreślał, że zmiana środka zapobiegawczego pozwoli na zmianę celi oskarżonego, ponieważ obecnie "przebywa w zwierzęcych warunkach". Jan S. poparł wniosek obrońcy dodając, że gdyby jakieś zwierzę przebywało w podobnym miejscu "obrońcy praw zwierząt wygraliby sprawę". Sędzia Brygidyr-Dorosz wniosku nie uwzględniła, "Król dopalaczy" pozostaje w areszcie śledczym.

Śledztwo, które zrujnowało imperium "Króla Dopalaczy" zaczęło się od śmierci 16-latka z warszawskiego Targówka, 22 września 2017 r. Filip G. siedział przy biurku, wyglądał jakby zasnął przed komputerem z głową opartą o blat. Chwilę wcześniej dzielił się ze znajomymi przez komunikator wrażeniami po zażyciu dopalaczy. Przy zwłokach 16-latka technicy kryminalni znaleźli 1,24 g środków opisanych jako "BUC", oraz inne substancje psychotropowe.

Historia transakcji z jego konta bankowego wskazuje, że dopalacze ze strony "Predator-rc" zakupił sześć razy. Pieniądze wysyłał na konta osób powiązanych z Janem S. Po śmierci chłopca w sortowni firmy wysyłkowej ujawniono kilka nieodebranych paczek, wysyłanych od nadawcy o fikcyjnych danych. W opakowaniach znaleziono m.in. BUC-3 i BUC-8.

Prokuratura ustaliła, że pieniądze od klientów trafiały na rachunek obywatela Ukrainy, a następnie były wypłacane na stacji benzynowej w okolicach Brwinowa lub w centrum Warszawy. Tak udało się namierzyć "centrum dystrybucji dopalaczy" w luksusowym apartamentowcu, w pobliżu Centrum Nauki Kopernik. Na miejscu zabezpieczono kilkadziesiąt kilogramów substancji psychoaktywnych, sprzęt do ważenia i pakowania, a także "centrum obsługi klienta". Pracownicy "Króla Dopalaczy" prowadzili szczegółową księgowość, dzienne przychody "Predatora-rc" to kwoty od kilkunastu do nawet 45 tysięcy złotych dziennie.

Śledczy przejęli kilka przesyłek z hurtową zawartością dopalaczy z Holandii. Ustalono, że tylko za pośrednictwem jednej firmy kurierskiej "Król Dopalaczy" zamówił 700 kilogramów śmiercionośnych substancji, a u chińskiego dystrybutora składał zamówienia na 100-kilogramowe dostawy substancji i prekursorów do tworzenia dopalaczy. Wartość jednego zamówienia wynosiła ponad 100 tys. dolarów. Paczki przychodziły m.in. na adres wirtualnego biura firmy założonej w 2016 roku przez Jana Krzysztofa S. o nazwie "Ball and Roll SP. z.o.o".

Prokuratura ustaliła, że pieniądze z handlu dopalaczami były wypłacane bądź przesyłane między rachunkami i trafiały na holenderskie lub czeskie konta Jana S. oraz były inwestowane w kolejne dostawy chemikaliów. Później grupa korzystała z płatności kryptowalutą Bitcoin, która utrudnia ustalenie kwot przepływających przez wirtualny portfel.

Sklep "Predator-rc" był liderem na rynku dopalaczy, zaopatrywał klientów z Europy, ale także z USA, Australii, Meksyku. Z zakupów u "Króla Dopalaczy" skorzystało – według prokuratury - 16 tysięcy użytkowników. Od marca 2017 do maja 2018 roku sklep zarobił co najmniej 16 mln 716 117 tys. zł, a prokuratura szacuje, że w pozostałym okresie funkcjonowania grupy, mógł zarobić kolejne 4 mln zł.

Po zatrzymaniach w 2018 roku "Predator-rc" zawiesił działalność informując klientów o problemach technicznych i szybkim powrocie na rynek. Wkrótce wyszło na jaw, że jeszcze w kwietniu 2018 roku Jan S. zorganizował przy ul. Puławskiej kolejną "sortownię" dopalaczy, zlikwidowaną półtora miesiąca później. Według prokuratury "Król dopalaczy" zastraszał podwładnych i instruował, jakie wyjaśnienia powinni złożyć w przypadku zatrzymania przez policję. S. zapewniał im także pełnomocników, którzy mieli pilnować, żeby podejrzani nie naprowadzali śledczych na jego osobę.

Z aktu oskarżenia wynika, że "Król dopalaczy" pośrednio przyczynił się do śmierci 16-letniego Filipa z Warszawy, 15-letniego Damiana z Biłgoraju, 23-letniego Artura z Radomia i dwóch młodych Polaków: Mateusza i Krystiana, których ciała 12 lutego 2018 roku ujawniono w Rugby w Wielkiej Brytanii. 18-letni Bartek ze Świdnika i Ania ze Strzelec Opolskich zostali odratowani w szpitalu. Wszyscy zatruli się fentanylem zawartym w "BUC-8". Po tym, jak media obiegła informacja o zatruciach sprzedawanym przez niego środkiem, sklep zmienił etykiety BUC-8 na takie, z których wynikało, że produkt nie nadaje się do spożycia. Dopalacze oficjalnie miały mieć przeznaczenie kolekcjonerskie lub doświadczalne.

Oskarżyciel publiczny zebrał dowody mające świadczyć o kluczowej roli Jana S. w dopalaczowym biznesie. Z notatek Jana S. prokuratura dowiedziała się, że planował zainwestować w stajnię oraz mieszkania "na słupa". Gotówką zapłacił za pięć luksusowych zegarków kwotę 196 tysięcy złotych. Kolejne 11 tysięcy płacił co miesiąc za wynajem mieszkania przy ul. Tamka w Warszawie.

"Król Dopalaczy" był poszukiwany dwoma listami gończymi, w tym Europejskim Nakazem Aresztowania. Ukrywał się głównie w Holandii. Był tam nawet zatrzymywany w maju 2018 r., ale tamtejszy sąd nie zgodził się na jego aresztowanie i wyznaczył kolejny termin posiedzenia. W międzyczasie "Król" zniknął. Został zatrzymany 3 stycznia 2020 r. w Milanówku, w okolicach domu swoich rodziców i od tamtej pory przebywa w areszcie śledczym. (PAP)

autorka: Hanna Dobrowolska

hd/ jann/

Kraj i świat

2024-07-24, godz. 07:20 Edward Stachura - pisarz, który kierował się zasadą „życiopisania" 24 lipca mija 45. rocznica tragicznej śmierci Edwarda Stachury, poety, prozaika, pieśniarza, idola młodzieży lat 80. O tym, czym jest śpiewanie Stachury i… » więcej 2024-07-24, godz. 07:20 "DGP": Rząd rozgrywa budżetówkę drobnymi Rządzący proponują większą podwyżkę dla sfery budżetowej - nie 4,1 proc., tylko ok. 7 proc. Jednak związkowcy nie chcą o tym słyszeć i domagają się… » więcej 2024-07-24, godz. 07:20 Paryż - szef Ukraińskiego Komitetu Olimpijskiego: występ w igrzyskach już jest naszym zwycięstwem 'Ukraina i ukraińska flaga będą widoczne w Paryżu. Start w igrzyskach w naszej sytuacji to już jest zwycięstwo” - podkreślił w rozmowie z PAP Wadym Hutcajt… » więcej 2024-07-24, godz. 07:10 Fragmenty legendarnego filmu o Holocauście zostaną pokazane w Wenecji We wtorek 23 lipca ogłoszono repertuar tegorocznego Festiwalu w Wenecji. Wśród zaprezentowanych tam filmów uwagę zwraca m.in. dokument „From Darkness to… » więcej 2024-07-24, godz. 07:00 Ze Strzyżowa na Księżyc - historia polskiego konstruktora łazika księżycowego 55 lat temu człowiek po raz pierwszy stanął na Księżycu. Niedługo potem przetransportowano tam również pierwszy pojazd. Układ jezdny łazika był dziełem… » więcej 2024-07-24, godz. 07:00 Paryż – zdrowie psychiczne sportowców już nie tematem tabu, Francja nadrabia zaległości Trzy lata po tym, jak gwiazda światowej gimnastyki sportowej Amerykanka Simone Biles na oczach kibiców zmagała się z problemami psychicznymi w trakcie igrzysk… » więcej 2024-07-24, godz. 06:50 Serial Alfonso Cuarona z Cate Blanchett w roli głównej zadebiutuje w Wenecji 28 sierpnia startuje 81. Festiwal Filmowy w Wenecji. Poza konkursem pokazane zostaną tam również cztery seriale. Największą uwagę wśród nich zwraca „Disclaimer”… » więcej 2024-07-24, godz. 06:40 Paryż/lekkoatletyka - Popowicz-Drapała: może uda się komuś zaszczepić ducha sportu (wideo) 'Jeżeli komuś, nawet jednej osobie, uda się zaszczepić dzięki naszym występom ducha sportu, to warto' - powiedziała PAP Marika Popowicz-Drapała, która… » więcej 2024-07-24, godz. 06:40 Prof. Pruszczyk: Będę kandydował na stanowisko rektora WUM W ostatnim czasie nasza uczelnia doznała poważnych turbulencji. Emocje, które pojawiły się przy okazji wyborów, zaczęły przyćmiewać inne kwestie - powiedział… » więcej 2024-07-24, godz. 06:40 "DGP": Kto za Trzaskowskiego w Warszawie? Platforma Obywatelska powoli przymierza się do wskazania następcy Rafała Trzaskowskiego, gdyby ten latem przyszłego roku wygrał wybory na prezydenta kraju… » więcej
23242526272829
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »