- Nie możemy być wszędzie, ale zaśmiecający lasy wpadają dzięki m.in. technologii - mówi nadleśniczy opolski Marek Cholewa. - Wykorzystujemy zasoby, jakie mamy. Przede wszystkim ludzkie. Straż leśna, która jest czujna i ma obowiązek reagować. Mamy również fotopułapki i drony, które coraz częściej patrolują lasy.

Na dzikie, leśne wysypiska trafiają m.in. meble, stare ubrania czy opony. - Zdarzają się również odpady z warsztatów - dodaje nadleśniczy Cholewa. - W zeszłym roku w lesie wylądowały odpady z dwóch busów. Były to pozostałości po rozbiórkach samochodów, plastiki i tego typu rzeczy. Można powiedzieć, że była to wręcz wystawka.

Tylko za utylizację tych śmieci nadleśnictwo zapłaciło 30 tysięcy złotych. W krajowym zestawieniu kwota, jaką przeznacza się z budżetu na sprzątanie w lasach, opiewa na ok. 20 milionów złotych rocznie.