"Ich bezmyślność doprowadzi do tragedii". Kierowcy autobusów apelują do pieszych o rozważne wchodzenie na przejścia
Mają przywilej i korzystają. Mowa o pieszych, którzy przy złych warunkach pogodowych, jakie mamy obecnie, często bez zastanowienia wchodzą prosto z chodnika na przejścia. Robią tak, bo od 1 czerwca mogą. Zdaniem pani Anny, kierowcy autobusu PKS w Brzegu, prawo, które weszło w życie doprowadzi do tragedii. Kierowcy nie mają szans na zatrzymanie się.
- Często jest to wtargnięcie. Wchodzi na przejście człowiek w kapturze, z telefonem w ręce. Oni nie spoglądają w prawo i w lewo, czy ktoś jedzie, tylko idą - mówi Anna, kierowca autobusu.
- Nie jesteśmy w stanie zatrzymać go tak samo szybko, jak samochodu osobowego. Przez ich bezmyślność może dojść do tragedii. Pieszy powinien mieć tę samą zasadę ograniczonego zaufania, jaką mają kierowcy do innych uczestników ruchu.
Potwierdzają to także kierowcy autobusów miejskich w Opolu. - Piesi nie mają chyba pojęcia, że takim autobusem nie hamuje się od razu, do tego trzeba czasu - mówi kierowca z MZK.
- Przy prędkości 50 km/h jest to odległość kilkunastu metrów, jak nie kilkudziesięciu, bo tu zależy, czy pada deszcz, czy jest ślisko czy może jest sucho. Jeżeli ja gwałtownie zahamuje i wszyscy będą siedzieć, to jest jeszcze w miarę bezpiecznie, ale jeżeli ktoś stoi i nie trzyma się poręczy, to skończy się to wizytą karetki.
Sprawdziliśmy także, jak zachowują się sami piesi.
- Moja zasada jest taka. Dochodzę do przejścia i czekam, aż wszystkie samochody się zatrzymają. Nawet czekam, aż za nimi się zatrzymają, bo mogą przecież wyskoczyć zza niego. - No różnie to bywa, jak widzę, że nic nie jedzie, to przechodzę, ale jak samochód pędzi, to czekam.
O rozsądek i bezpieczeństwo apeluje również opolska policja.
- Nie jesteśmy w stanie zatrzymać go tak samo szybko, jak samochodu osobowego. Przez ich bezmyślność może dojść do tragedii. Pieszy powinien mieć tę samą zasadę ograniczonego zaufania, jaką mają kierowcy do innych uczestników ruchu.
Potwierdzają to także kierowcy autobusów miejskich w Opolu. - Piesi nie mają chyba pojęcia, że takim autobusem nie hamuje się od razu, do tego trzeba czasu - mówi kierowca z MZK.
- Przy prędkości 50 km/h jest to odległość kilkunastu metrów, jak nie kilkudziesięciu, bo tu zależy, czy pada deszcz, czy jest ślisko czy może jest sucho. Jeżeli ja gwałtownie zahamuje i wszyscy będą siedzieć, to jest jeszcze w miarę bezpiecznie, ale jeżeli ktoś stoi i nie trzyma się poręczy, to skończy się to wizytą karetki.
Sprawdziliśmy także, jak zachowują się sami piesi.
- Moja zasada jest taka. Dochodzę do przejścia i czekam, aż wszystkie samochody się zatrzymają. Nawet czekam, aż za nimi się zatrzymają, bo mogą przecież wyskoczyć zza niego. - No różnie to bywa, jak widzę, że nic nie jedzie, to przechodzę, ale jak samochód pędzi, to czekam.
O rozsądek i bezpieczeństwo apeluje również opolska policja.