11. rocznica katastrofy smoleńskiej - z archiwum Radia Opole. Komentarze opolskich polityków dzień po tragedii
11 lat temu doszło do katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Zginęło w niej 96 osób. Polska delegacja 10 kwietnia 2010 roku leciała na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Dzień po tym tragicznym wydarzeniu o katastrofie smoleńskiej rozmawiali na naszej antenie opolscy politycy.
- Oglądałem do późnych godzin wieczornych relacje i myślałem, że to jakiś dziwny sen, że to się naprawdę nie dzieje - mówił wtedy poseł Tomasz Garbowski z Lewicy. - Ale niestety wydarzyło się. To jest wielka tragedia, dramat całego narodu - komentował 11 lat temu, dzień po katastrofie.
Poseł MN Ryszard Galla mówił, że ta wiadomość dotarła do niego na lotnisku w Warszawie. Wspomniał też na naszej antenie posła Leszka Deptułę (PSL), który miał nie lecieć do Smoleńska. - Jeszcze w piątek w czasie głosowania mój kolega z ławy poselskiej cieszył się, że leci do Katynia. Mówił, że jest winien to swojemu wujkowi, który tam zginął. I mówił mi: "Wiesz, to dobrze, że lecę samolotem, wrócimy szybciutko i w niedzielę rano będę mógł pójść z żoną do kościoła". Już nie poszedł do tego kościoła - mówił Ryszard Galla.
- Rzecz jest bez precedensu, a rozmiar tragedii trudny do wyobrażenia w czasie pokoju - komentował poseł Stanisław Rakoczy z PSL. - To spadło tak nagle i wszyscy się zastanawiamy nad tymi różnymi zbiegami okoliczności, symbolicznymi znaczeniami miejsc, dat. Dziwne to jakieś wszystko.
Poseł PO Leszek Korzeniowski, jak mówił 11 lat temu na naszej antenie, oglądał pierwsze relacje dotyczące katastrofy na jednym z kanałów informacyjnych. - I głos redaktora prowadzącego, który nie do końca wiedział, czy mówić dalej. Bo te informacje, które przychodziły były coraz bardziej tragiczne i nieprawdopodobne - mówił na naszej antenie polityk.
Dodajmy, w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku zginęli prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, ostatni prezydent Rzeczpospolitej na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, dowódcy głównych sił zbrojnych, osoby sprawujące wysokie funkcje w państwie, duchowni, przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz załoga samolotu i funkcjonariusze BOR.
Poseł MN Ryszard Galla mówił, że ta wiadomość dotarła do niego na lotnisku w Warszawie. Wspomniał też na naszej antenie posła Leszka Deptułę (PSL), który miał nie lecieć do Smoleńska. - Jeszcze w piątek w czasie głosowania mój kolega z ławy poselskiej cieszył się, że leci do Katynia. Mówił, że jest winien to swojemu wujkowi, który tam zginął. I mówił mi: "Wiesz, to dobrze, że lecę samolotem, wrócimy szybciutko i w niedzielę rano będę mógł pójść z żoną do kościoła". Już nie poszedł do tego kościoła - mówił Ryszard Galla.
- Rzecz jest bez precedensu, a rozmiar tragedii trudny do wyobrażenia w czasie pokoju - komentował poseł Stanisław Rakoczy z PSL. - To spadło tak nagle i wszyscy się zastanawiamy nad tymi różnymi zbiegami okoliczności, symbolicznymi znaczeniami miejsc, dat. Dziwne to jakieś wszystko.
Poseł PO Leszek Korzeniowski, jak mówił 11 lat temu na naszej antenie, oglądał pierwsze relacje dotyczące katastrofy na jednym z kanałów informacyjnych. - I głos redaktora prowadzącego, który nie do końca wiedział, czy mówić dalej. Bo te informacje, które przychodziły były coraz bardziej tragiczne i nieprawdopodobne - mówił na naszej antenie polityk.
Dodajmy, w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku zginęli prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, ostatni prezydent Rzeczpospolitej na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, dowódcy głównych sił zbrojnych, osoby sprawujące wysokie funkcje w państwie, duchowni, przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz załoga samolotu i funkcjonariusze BOR.