Wyższe składki ZUS w przyszłym roku tematem dyskusji w Niedzielnej Loży Radiowej
Składki ZUS na 2020 rok były jednym z tematów Niedzielnej Loży Radiowej. Zgodnie z rządowymi założeniami do projektu przyszłorocznego budżetu, na konto ZUS pracodawca będzie musiał przelać blisko 1500 złotych miesięcznie za każdego pracownika. To prawie 10 procent więcej niż obecnie. Zapytaliśmy opolskich polityków o ocenę planowanej podwyżki.
Piotr Pancześnik, reprezentujący Porozumienie Jarosława Gowina, zwraca uwagę, że przelicznik składek - 60 procent przewidywanego średniego wynagrodzenia - ustalono bardzo dawno.
- Żaden przedsiębiorca nie cieszy się, ale proszę pamiętać, że ZUS nie ma tylko jednej stawki. Jest niższa składka dla rozpoczynających działalność i obniżony ZUS dla mikroprzedsiębiorców.
Tomasz Trzaska, przedstawiciel ruchu Kukiz'15, ocenia, że zmiana bardzo mocno uderza w osoby prowadzące działalność gospodarczą.
- Rzeczywistość jest taka, że podczas kadencji "dobrej zmiany" składki wzrosły o niemal 50 procent - tego nie da się ukryć. Jeżeli chodzi o osoby samozatrudnione, one zastanawiają się, czy w ogóle prowadzić działalność.
Jak podkreśla Grzegorz Peczkis, senator Prawa i Sprawiedliwości, wzrost składek wynika z bogacenia się Polaków.
- To jest automatyczne. Kiedy polskiemu społeczeństwu żyje się lepiej, składki rosną. Nie ma powodu do zmartwień. Dosyć naiwnym byłoby myślenie, że będziemy bogacić się, a nasze obciążenia względem pozostałych obywateli nie ulegną zmianie.
Z kolei Tomasz Kostuś, poseł Platformy Obywatelskiej, widzi we wzroście składek powód do zmartwień.
- Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? My bogacimy się trochę na kredyt. Koszty bogacenia się są natomiast przerzucane na przedsiębiorców, niestety na sektor małych i średnich przedsiębiorstw.
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej, nazywa zmiany "łupieniem".
- My mamy bardzo wysokie koszty utrzymania zatrudnienia czegokolwiek. W swojej polityce rząd nie zmienia tego kierunku, a wręcz przyspiesza - poprzez fiskus dąży się do jeszcze wyższych kosztów.
Fabian Pszon, przedstawiciel Solidarnej Polski, nie zgadza się z twierdzeniem, że wzrost składek to efekt wielkiego rozdawnictwa rządu.
- Te pieniądze nie trafiają do budżetu, tylko do ZUS-u. One nie zostaną wydane na inny cel niż emerytury Polaków. Nie zgadzam się także z twierdzeniem, że rząd Zjednoczonej Prawicy nie robi czegokolwiek dla przedsiębiorców. Mamy przecież Mały ZUS i pół roku bez składek.
Mariusz Plaskota z Nowoczesnej dodaje, że czasami przedsiębiorca próbuje przerzucić wzrost kosztów na konsumenta, ale skuteczność bywa różna.
- Przykład Kędzierzyna-Koźla, gdzie mała przedsiębiorczość znika. Są puste ulice, bo zanikają wszystkie małe sklepiki warzywne czy usługowe. A zanikają dlaczego? Dlatego, że niestety nie są w stanie przenosić swoich kosztów na konsumentów. Z tego powodu oddają swoje pole.
- Żaden przedsiębiorca nie cieszy się, ale proszę pamiętać, że ZUS nie ma tylko jednej stawki. Jest niższa składka dla rozpoczynających działalność i obniżony ZUS dla mikroprzedsiębiorców.
Tomasz Trzaska, przedstawiciel ruchu Kukiz'15, ocenia, że zmiana bardzo mocno uderza w osoby prowadzące działalność gospodarczą.
- Rzeczywistość jest taka, że podczas kadencji "dobrej zmiany" składki wzrosły o niemal 50 procent - tego nie da się ukryć. Jeżeli chodzi o osoby samozatrudnione, one zastanawiają się, czy w ogóle prowadzić działalność.
Jak podkreśla Grzegorz Peczkis, senator Prawa i Sprawiedliwości, wzrost składek wynika z bogacenia się Polaków.
- To jest automatyczne. Kiedy polskiemu społeczeństwu żyje się lepiej, składki rosną. Nie ma powodu do zmartwień. Dosyć naiwnym byłoby myślenie, że będziemy bogacić się, a nasze obciążenia względem pozostałych obywateli nie ulegną zmianie.
Z kolei Tomasz Kostuś, poseł Platformy Obywatelskiej, widzi we wzroście składek powód do zmartwień.
- Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? My bogacimy się trochę na kredyt. Koszty bogacenia się są natomiast przerzucane na przedsiębiorców, niestety na sektor małych i średnich przedsiębiorstw.
Ryszard Galla, poseł Mniejszości Niemieckiej, nazywa zmiany "łupieniem".
- My mamy bardzo wysokie koszty utrzymania zatrudnienia czegokolwiek. W swojej polityce rząd nie zmienia tego kierunku, a wręcz przyspiesza - poprzez fiskus dąży się do jeszcze wyższych kosztów.
Fabian Pszon, przedstawiciel Solidarnej Polski, nie zgadza się z twierdzeniem, że wzrost składek to efekt wielkiego rozdawnictwa rządu.
- Te pieniądze nie trafiają do budżetu, tylko do ZUS-u. One nie zostaną wydane na inny cel niż emerytury Polaków. Nie zgadzam się także z twierdzeniem, że rząd Zjednoczonej Prawicy nie robi czegokolwiek dla przedsiębiorców. Mamy przecież Mały ZUS i pół roku bez składek.
Mariusz Plaskota z Nowoczesnej dodaje, że czasami przedsiębiorca próbuje przerzucić wzrost kosztów na konsumenta, ale skuteczność bywa różna.
- Przykład Kędzierzyna-Koźla, gdzie mała przedsiębiorczość znika. Są puste ulice, bo zanikają wszystkie małe sklepiki warzywne czy usługowe. A zanikają dlaczego? Dlatego, że niestety nie są w stanie przenosić swoich kosztów na konsumentów. Z tego powodu oddają swoje pole.