Będą rządowe pieniądze na utylizację chemicznych składowisk. Ale dopiero po postępowaniu administracyjnym
Gminy Brzeg i Olszanka mogą liczyć na wsparcie finansowe rządu w sprawie utylizacji składowisk z chemicznymi substancjami.
Po południu w urzędzie wojewódzkim rozmawiali o tym włodarze gmin, wicewojewoda i specjaliści z tej branży. Wicewojewoda Violetta Porowska mówi, że 60 procent kosztów utylizacji można pokryć dzięki pieniądzom z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pozostałe 40 procent da się pozyskać z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
- Znamy też wstępny koszt utylizacji - dodaje wicewojewoda. - To są oczywiście wciąż szacunkowe koszty, więc nie można traktować ich jako ostateczne. Uznaje się jednak, że za utylizację jednej tony tego typu substancji płaci się około 2 tysiące złotych. Skoro na dziś mamy do czynienia z 400 tonami, musimy mówić o kwocie 800 tysięcy złotych – informuje.
Jerzy Wrębiak, burmistrz Brzegu, tłumaczy, że są dwa tryby działania: administracyjny i nadzwyczajnego działania. - Na razie odpada drugi wariant, bo odpady są na działce prywatnej, więc trzeba szukać właściciela tych substancji - zaznacza.
- Rekomendacja służb zarządzania kryzysowego pokazuje, że powinniśmy zastosować nadzwyczajne działania w celu jak najszybszego przeniesienia tych odpadów w bezpieczne miejsce. Jeżeli szczegółowe badania nie potwierdzą tej konieczności, ograniczymy się do zabezpieczenia materiałów. Wtedy będzie wydana decyzja, a w przyszłości ewentualnie postępowanie zastępcze, jeżeli właściciel odpadów nie zrobi tego, co powinien - wyjaśnia.
Aneta Rabczewska, wójt gminy Olszanka, zwraca uwagę, że sama możliwość wsparcia nie rozwiązuje problemu.
- Przecież musimy zakończyć najpierw postępowanie administracyjne i dopiero zrobić wykonanie zastępcze. Wtedy będziemy mogli sięgnąć po dofinansowanie. To oznacza, że musimy być z tymi potencjalnie niebezpiecznymi odpadami jeszcze przez rok, półtora lub dwa, bo różnie może to trwać – podkreśla.
Gdyby udało się pozyskać dofinansowania, Brzeg mógłby liczyć na około 200 tysięcy złotych, a do gminy Olszanka trafiłoby 600 tysięcy złotych.
- Znamy też wstępny koszt utylizacji - dodaje wicewojewoda. - To są oczywiście wciąż szacunkowe koszty, więc nie można traktować ich jako ostateczne. Uznaje się jednak, że za utylizację jednej tony tego typu substancji płaci się około 2 tysiące złotych. Skoro na dziś mamy do czynienia z 400 tonami, musimy mówić o kwocie 800 tysięcy złotych – informuje.
Jerzy Wrębiak, burmistrz Brzegu, tłumaczy, że są dwa tryby działania: administracyjny i nadzwyczajnego działania. - Na razie odpada drugi wariant, bo odpady są na działce prywatnej, więc trzeba szukać właściciela tych substancji - zaznacza.
- Rekomendacja służb zarządzania kryzysowego pokazuje, że powinniśmy zastosować nadzwyczajne działania w celu jak najszybszego przeniesienia tych odpadów w bezpieczne miejsce. Jeżeli szczegółowe badania nie potwierdzą tej konieczności, ograniczymy się do zabezpieczenia materiałów. Wtedy będzie wydana decyzja, a w przyszłości ewentualnie postępowanie zastępcze, jeżeli właściciel odpadów nie zrobi tego, co powinien - wyjaśnia.
Aneta Rabczewska, wójt gminy Olszanka, zwraca uwagę, że sama możliwość wsparcia nie rozwiązuje problemu.
- Przecież musimy zakończyć najpierw postępowanie administracyjne i dopiero zrobić wykonanie zastępcze. Wtedy będziemy mogli sięgnąć po dofinansowanie. To oznacza, że musimy być z tymi potencjalnie niebezpiecznymi odpadami jeszcze przez rok, półtora lub dwa, bo różnie może to trwać – podkreśla.
Gdyby udało się pozyskać dofinansowania, Brzeg mógłby liczyć na około 200 tysięcy złotych, a do gminy Olszanka trafiłoby 600 tysięcy złotych.