Pizza z błotem, czyli protest nyskich kupców przed drzwiami burmistrza
Po raz kolejny nyscy kupcy z tzw. targu bułgarskiego protestowali w magistracie przeciwko decyzji o przeniesieniu handlu na płytę boczną stadionu STALI i wprowadzeniu zaporowych opłat przez radę miejską. Przyszli z transparentem i pizzą dla burmistrza. W pudełku było jednak… błoto ze stadionu, na którym teraz handlują.
- Władze zmusiły nas do przejścia na stadion, tymczasem nie przygotowały tego obiektu. Nasze namioty toną w błocie, nie ma miejsca dla wszystkich handlujących, a jest nas około 300 osób. Dlatego przynieśliśmy burmistrzowi niby-pizzę z błotem, na znak protestu - mówią kupcy.
W holu urzędu miejskiego rozwinęli transparent z napisem, iż domagają się powrotu handlu na dawne miejsce - na plac naprzeciwko stadionu. Problem w tym, że musieliby tam płacić 50 zł za metr kwadratowy tzw. placowego, bowiem takie zaporowe stawki wprowadziła rada miejska. Tymczasem na stadionie obowiązuje 2,50 zł, a nawet 2 zł - jeśli miejsce wcześniej zostało zarezerwowane.
Zdaniem protestujących kupców - cudzoziemców - władzom chodzi zapewne o wygaszenie tzw. targu bułgarskiego w mieście. Argumentują, że od lat mieszkają w Nysie, prowadzą legalny handel, odprowadzają podatki i wynajmują tu także mieszkania, za które płacą niemałe pieniądze.
- Stadion nie jest z gumy - argumentuje prezes Nyskiego Zarządu Nieruchomości Bogdan Wyczałkowski. Jego zdaniem jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest przejście części kupców na pobliskie targowisko miejskie, którym zarządza NZN. Jest tam wolnych 40 stanowisk.
Kupcy mają jednak swoje racje. Ich zdaniem stojące tam stragany uniemożliwiają rozbicie namiotów i ograniczają miejsca handlowe.
Burmistrz Kordian Kolbiarz zapowiada rozbudowę targowiska w ciągu dwóch lat, a na razie utwardzenie pod handel płyty bocznej stadionu. Jest zdeterminowany - jak mówi - w respektowaniu prawa lokalnego uchwalonego przez radnych.
Protest przed jego gabinetem zakończył się zapowiedzią kolejnych rozmów z kupcami.
W holu urzędu miejskiego rozwinęli transparent z napisem, iż domagają się powrotu handlu na dawne miejsce - na plac naprzeciwko stadionu. Problem w tym, że musieliby tam płacić 50 zł za metr kwadratowy tzw. placowego, bowiem takie zaporowe stawki wprowadziła rada miejska. Tymczasem na stadionie obowiązuje 2,50 zł, a nawet 2 zł - jeśli miejsce wcześniej zostało zarezerwowane.
Zdaniem protestujących kupców - cudzoziemców - władzom chodzi zapewne o wygaszenie tzw. targu bułgarskiego w mieście. Argumentują, że od lat mieszkają w Nysie, prowadzą legalny handel, odprowadzają podatki i wynajmują tu także mieszkania, za które płacą niemałe pieniądze.
- Stadion nie jest z gumy - argumentuje prezes Nyskiego Zarządu Nieruchomości Bogdan Wyczałkowski. Jego zdaniem jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest przejście części kupców na pobliskie targowisko miejskie, którym zarządza NZN. Jest tam wolnych 40 stanowisk.
Kupcy mają jednak swoje racje. Ich zdaniem stojące tam stragany uniemożliwiają rozbicie namiotów i ograniczają miejsca handlowe.
Burmistrz Kordian Kolbiarz zapowiada rozbudowę targowiska w ciągu dwóch lat, a na razie utwardzenie pod handel płyty bocznej stadionu. Jest zdeterminowany - jak mówi - w respektowaniu prawa lokalnego uchwalonego przez radnych.
Protest przed jego gabinetem zakończył się zapowiedzią kolejnych rozmów z kupcami.