Dzielnice Opola pochwaliły się swoimi dokonaniami
Dzielnice Opola podsumowały swoja kilkuletnią działalność. Ich przedstawiciele podkreślali, że pierwsze lata funkcjonowania były trudne, bo budżety były skromne i wystarczały na organizację festynów.
Od 2012 roku poprawiło się, bo mogły starać się w konkursie o większe dotacje na planowane zadania. Natomiast od ubiegłego roku, każda dzielnica ma do swojej dyspozycji 100 tys. zł na inwestycje.
Za te pieniądze powstały między innymi place zabaw, boiska, chodniki, czy ścieżki rowerowe.
- Ale najważniejsze w działalności dzielnic nie są te inwestycje tylko integracja mieszkańców - mówi Justyna Soppa z Nowej Wsi Królewskiej. - Nie chcemy tylko realizować remontów chodników i nawierzchni, ale też ten element integracyjny jest. Zmiany, które zachodzą w mojej dzielnicy są widoczne - dodaje.
Aleksandra Zwarycz z Wróblina nie godzi się z opiniami okolicznych sołectw, których mieszkańcy twierdzą, że dzielnice w Opolu są zaniedbane. - W obliczu gorącego tematu jakim ostatnio jest powiększenie miasta zdarza nam się słyszeć krytyczne uwagi - mówi Aleksandra Zwarycz. - Nie godzę się na to, by brać udział w licytacji, kto ma ładniejszy chodnik, a kto trawę bardziej zieloną dlatego, że bardzo dużo wysiłku i czasu włożyliśmy w to, aby zadbać o to, by nasze dzielnice były coraz bardziej atrakcyjne - dodaje.
- Dzielnice już nie "odstają" od centrum miasta - podkreślał Henryk Bąk z Groszowic. - Mamy się czym pochwalić, to nie jest tak, że na dzielnicach się nic nie dzieje, że tylko widziane jest centrum - stwierdza. - Jeżeli powiększenie Opola ma przynieść pozytywne korzyści dla całego regionu byłoby wskazane, żeby to się odbyło. Cały problem jest jednak w podziale środków (na dzielnice, przyp. red) - zaznacza Bąk.
Zarządy dzielnic chwaliły współpracę z władzami Opola, oraz możliwości jakie daje im działalność w radzie. Jedynym niezadowolonym był Stanisław Skakuj z dzielnicy Zakrzów. Stwierdził on, że jego dzielnicy nie udało się przeprowadzić żadnej inwestycji, a sama rada może nie dotrwać do końca kadencji.
Za te pieniądze powstały między innymi place zabaw, boiska, chodniki, czy ścieżki rowerowe.
- Ale najważniejsze w działalności dzielnic nie są te inwestycje tylko integracja mieszkańców - mówi Justyna Soppa z Nowej Wsi Królewskiej. - Nie chcemy tylko realizować remontów chodników i nawierzchni, ale też ten element integracyjny jest. Zmiany, które zachodzą w mojej dzielnicy są widoczne - dodaje.
Aleksandra Zwarycz z Wróblina nie godzi się z opiniami okolicznych sołectw, których mieszkańcy twierdzą, że dzielnice w Opolu są zaniedbane. - W obliczu gorącego tematu jakim ostatnio jest powiększenie miasta zdarza nam się słyszeć krytyczne uwagi - mówi Aleksandra Zwarycz. - Nie godzę się na to, by brać udział w licytacji, kto ma ładniejszy chodnik, a kto trawę bardziej zieloną dlatego, że bardzo dużo wysiłku i czasu włożyliśmy w to, aby zadbać o to, by nasze dzielnice były coraz bardziej atrakcyjne - dodaje.
- Dzielnice już nie "odstają" od centrum miasta - podkreślał Henryk Bąk z Groszowic. - Mamy się czym pochwalić, to nie jest tak, że na dzielnicach się nic nie dzieje, że tylko widziane jest centrum - stwierdza. - Jeżeli powiększenie Opola ma przynieść pozytywne korzyści dla całego regionu byłoby wskazane, żeby to się odbyło. Cały problem jest jednak w podziale środków (na dzielnice, przyp. red) - zaznacza Bąk.
Zarządy dzielnic chwaliły współpracę z władzami Opola, oraz możliwości jakie daje im działalność w radzie. Jedynym niezadowolonym był Stanisław Skakuj z dzielnicy Zakrzów. Stwierdził on, że jego dzielnicy nie udało się przeprowadzić żadnej inwestycji, a sama rada może nie dotrwać do końca kadencji.