Mój kolega Lolek, czyli Karol Wojtyła… ZDJĘCIA
Przez 70 lat Eugeniusz Mróz przyjaźnił się z papieżem Janem Pawłem II – byli sąsiadami, chodzili do gimnazjum w Wadowicach. Nasz rozmówca podkreśla wielkie osiągnięcia papieża Polaka, ale jednocześnie przypomina, że Karol Wojtyła był też serdecznym, dobrym człowiekiem. Kolegą, po prostu Lolkiem, jak nazywali go w szkole.
Z Eugeniuszem Mrozem rozmawiał Piotr Wrona:
- On był liderem
– On był liderem, wyraźnie się od nas wyróżniał, ale tego nie akcentował. Traktował nas jednakowo. Już wtedy promieniowała z niego jakaś wielka charyzma, dobroć, wrażliwość na cierpienie innych – podkreśla Eugeniusz Mróz.
– Wychowanie w głębokiej wierze wyniósł z rodzinnego domu, dzień zaczynał się u nich modlitwą. Przy tym miał inne zainteresowania: piłka nożna, narciarstwo, turystyka – razem wędrowaliśmy po górach: Beskidy, Pieniny, Tatry – wspomina.
Eugeniusz Mróz wspomina, że "Lolek" był niezwykle koleżeński. – Mieliśmy kolegę, który dojeżdżał do Wadowic kilkanaście kilometrów. Była bieda, oszczędzał buty – na stację kolejową szedł boso, później Karol załatwił mu razem z księdzem katechetą Edwardem Zacherem bezpłatny pobyt – tłumaczy.
- "Macie trudności? Zapraszam do siebie"
– Miał zasadę, nie dawał odpisywać, nie podpowiadał. Ale nie dlatego, żeby okazywać wyższość, tylko uważał, że to byłoby ze szkodą dla pogłębiania wiedzy. Ale zapraszał nas do siebie do domu. "Macie trudności w nauce? Zapraszam do siebie". I przychodziliśmy do niego – wspomina nasz rozmówca – W kuchni, pamiętam, pod oknem był taki stolik. Siadaliśmy i pomagał nam w odrabianiu lekcji.
- „Zapewniam wam wikt i kwaterunek, przyjeżdżajcie, żebyśmy mogli długo i swobodnie porozmawiać"
– Stale nas zapraszał do siebie – jak był księdzem, biskupem, arcybiskupem, metropolitą, kardynałem. Śpiewaliśmy wspólnie kolędy. Naszą ulubioną była góralska pastorałka „Oj maluśki" – mówi przyjaciel papieża i... zaczyna śpiewać.
Koleżeńskich spotkań nie przewała też przeprowadzka do Watykanu. Pierwsze spotkanie z Wojtyłą – papieżem miało miejsce w czerwcu 1979 roku w Wadowicach. – Wymknął się swoim strażom i spotkał się z nami na zapleczu plebanii. Wręczyliśmy mu bukiet kwiatów. To było wzruszające spotkanie, kolegów, z którymi niedawno przecież dzielił trudy, kłopoty i sukcesy w ławach wadowickiego gimnazjum – przypomina Eugeniusz Mróz.
– Oto stoi przed nami najwyższy autorytet moralny świata. Ale po kilku słowach prysły wszelkie bariery, wspominaliśmy naszych kolegów, profesorów i zaprosił nas do siebie do Watykanu. To jego słowa „Zapewniam wam wikt i kwaterunek, przyjeżdżajcie, żebyśmy mogli długo i swobodnie porozmawiać". I przyjechaliśmy. Były cztery takie spotkania – dwa w Watykanie i dwa w Castel Gandolfo, w letniej rezydencji papieskiej, w uroczej scenerii gór i jeziora Albano – wspomina nasz rozmówca.
- Zostawił nam wspaniały testament
– W czasie reżimu komunistycznego papież krzepił nas słowami „Nie lękajcie się". Później, gdy w 1989 roku nastąpił przełom, wskazywał, jak dawać odpór złu, pielęgnować uniwersalne wartości dobra, piękna, prawdy, sprawiedliwości. Zostawił nam wspaniały testament. Wiele ciepłych słów dla młodzieży. Po tej kanonizacji powinno nastąpić jakieś katharsis, żebyśmy wreszcie zrozumieli jaką drogą mamy iść – drogą miłości bliźniego, więzi rodzinnych. To on to wskazał – podkreśla Eugeniusz Mróz.
Z Eugeniuszem Mrozem rozmawiał Piotr Wrona. Oprac. Wanda Kownacka. Zdjęcia pochodzą z archiwum Eugeniusza Mroza i książki „Ślady świętości Jana Pawła II na Opolszczyźnie".