W Bundestagu prezydent Frank-Walter Steinmeier przypomniał, że protesty sprzed 70 lat były pierwszym ogólnonarodowym zrywem przeciwko rządom komunistycznym. Dodał, że zaledwie kilka lat po II wojnie światowej ustrój NRD budził już słuszną odrazę w cywilizowanym świecie i nie mógł przynieść żadnego skutku poza ofiarami.
"Dzisiaj czcimy pamięć ofiar strajków z 1953 roku. Komunizm był wprowadzany po hasłami równości, tymczasem różnice społeczne szybko się nasiliły" - powiedział. Przewodnicząca Bundestagu Bärbel Bas zaznaczyła, że ofiary reżimu Socjalistycznej Partii Jedności do dziś nie doczekały się swojego pomnika.
Iskrą, rozpalającą zamieszki, była decyzja enerdowskich władz o podniesieniu o 10 procent norm produkcyjnych dla robotników. 17 czerwca fala społecznej niechęci przelała się z Berlina Wschodniego na inne miasta. W protestach uczestniczyło kilkaset tysięcy osób. Niemieccy komuniści określili go mianem "faszystowskiego puczu", a demonstrantów rozstrzeliwano na miejscu lub torturowano w więzieniach Stasi. Zginęło co najmniej 50 osób.
"Pierwszy sekretarz SED Walter Ulbricht używał środków represji, które nawet według aparatczyków w moskiewskiej centrali były się zbyt brutalne" - ocenił historyk Hubertus Knabe.