Mogłoby się wydawać, że dokonanie dwóch polskich profesorów sprzed 140 lat to nic spektakularnego, wydarzenie historyczne na miarę małego akademickiego laboratorium w prowincjonalnym mieście, gdzieś na północnych rubieżach austriackiego imperium. Nic bardziej błędnego.
Faktem jest, że Uniwersytet Jagielloński w tamtym okresie geograficznie znajdował się gdzieś na dalekich rubieżach cesarstwa Habsburgów, ale pod względem naukowym jego profesorowie znajdowali się w ścisłej światowej czołówce.
Druga połowa XIX wieku to czas, gdy choć Polska formalnie nie istniała na mapach, t ojej naukowcy odnosili największe sukcesy i po wielokroć udowodnili, że w naszym kraju rodzą się nie tylko żołnierze i powstańcy, ale także świetni wynalazcy i naukowcy.
Udany proces skroplenia azotu przez Karola Olszewskiego i Zygmunta Wróblewskiego był wydarzeniem przełomowym dla światowej chemii. Bez skroplenia azotu trudno dziś sobie wyobrazić syntezę amoniaku, niezbędnego w wielu gałęziach chemicznej produkcji począwszy od nawozów sztucznych, a skończywszy na materiałach wybuchowych. Ale bez tamtego przełomowego odkrycia nie byłoby także lodówek i klimatyzatorów, a więc nowoczesnego przemysłu spożywczego, ale i transplantologii, której dziś nadal nie potrafimy sobie wyobrazić bez ciekłego azotu.
Postacie takie jak Karol Olszewski i Zygmunt Wróblewski, ale także Maria Skłodowska-Curie, czy wynalazca metody rafinacji ropy naftowej a potem lampy naftowej Ignacy Łukasiewicz i wielu, wielu innych polskich naukowców i wynalazców, napełniają nas przekonaniem, że polska myśl naukowo-techniczna ma piękne i szczytne tradycje.
Z historycznego punktu widzenia polska nauka ma w światowym dziedzictwie zaszczytne i ugruntowane miejsce. Często o tym zapominamy, a przecież także dzisiaj jesteśmy jednym z największych eksporterów jeśli nie myśli technologicznej to na pewno ludzi wykształconych i pełnych naukowej inwencji, którzy w instytutach i uczelniach całego świata dają dowody wielkości polskiej nauki. Czas zacząć myśleć pozytywnie.