Dokładnie 568 lat temu pod murami Konstantynopola stanęła wyposażona w nowoczesny sprzęt oblężniczy armia turecka dowodzona przez sułtana Mehmeda II. Jej pojawienie się pod murami stolicy cesarstwa bizantyjskiego nie było dla nikogo zorientowanego wówczas w sytuacji politycznej żadną niespodzianką.
Mehmed II prowadził otwarte przygotowania do rozprawy z Bizancjum od czasu śmierci swego ojca w roku 1451. W międzyczasie wybudował po europejskiej stronie Bosforu zamek Rumeli Hissar, zreformował turecką armię i zainwestował olbrzymie pieniądze w stworzenie oblężniczej artylerii.
Przypomnieć tu się godzi, że Konstantynopol nie był już tym samym miastem, które w roku 395 w efekcie podziału imperium rzymskiego stało się stolicą cesarstwa wschodnio-rzymskiego czyli Bizancjum.
O ile w początkach istnienia Bizancjum pod władzą Konstantynopola pozostawały ogromne rzymskie zdobycze sięgające po Persję na Wschodzie i Egipt oraz dzisiejszą Tunezję, a także całą Grecję i Bułgarię, to w efekcie systematycznej ekspansji tureckiej w pierwszej połowie XV wieku pod władzą Konstantynopola pozostawało już tylko europejskie wybrzeże morza Marmara i grecki półwysep Peloponez, wkrótce zresztą zdobyty przez Turków. A zatem było to niewiele więcej terenu niż było widoczne z murów miasta.
Natomiast samo miasto strategicznie położone nad Bosforem i silnie ufortyfikowane było dla Turków ciągle jeszcze twardym orzechem do zgryzienia.
Trzeba jednak przyznać, że Mehmed II zwany później Zdobywcą nie zmarnował dwóch lat poświęconych na przygotowania do tego oblężenia. Przeciwko obsadzonym przez 7 tysięcy żołnierzy murom Konstantynopola przyprowadził 80 000 żołnierzy i 70 armat, w tym dwie ogromne zdolne wyrzucać pociski o wadze 540 kg.
Dwumiesięczne zmagania o miasto godne są opisu walk o Troję i doczekały się licznych opisów w literaturze. Mnie osobiście najbardziej podoba się poświęcona tym wydarzeniom powieść autorstwa Miki Waltari zatytułowana „Czarny Anioł”.
Konstantynopol padł 29 maja 1453 roku stając się odtąd stolicą tureckiego imperium i bazą dla dalszych podbojów w Europie, które zatrzymał dopiero w roku 1683 pod Wiedniem polski król Jan III Sobieski. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że ta wojna się wtedy skończyła.
Zdobycie Bizancjum zajęło Muzułmanom 500 lat. Cokolwiek by o nich nie mówić, potrafią oni cierpliwie realizować swoje strategiczne cele.