Zastanawiam się dlaczego tak wartościowy z punktu widzenia rozwoju rocka zbiór musiał czekać aż tak długo na publikację? Jak się szacuje, na tej wstrzemięźliwości The Beatles mogli stracić dziesiątki milionów dolarów, gdyż grono fanów czwórki z Liverpoolu jest liczone w milionach właśnie.
W ciągu ostatnich lat biznes muzyczny przekwalifikował się ze sprzedaży płyt kompaktowych na serwisy umożliwiające odpłatne pobieranie plików, albo oferujące bezpośredni streaming z przepastnych zasobów konkretnego właściciela praw autorskich.
Dochody Spotify, YouTube i wielu innych zwiększyły się z poziomu 600 milionów dolarów w 2012 do prawie 1,2 mld w 2014 – ocenia Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego w USA.
Są też wykonawcy, jak chociażby Tom Yorke z grupy Radiohead czy Joanna Newsom, którzy mocno skarżyli się na zbyt niskie tantiemy wypłacane przez serwisy streamingowe, a Taylor Swift, czy Adele nawet wycofały swoje bardzo ważne płyty z dostępności w streamingu.
Wejście Beatlesów do gry chyba najtrafniej ocenił Jack Isquith, były szef ds. muzycznych w Warner Bros, nazywając to doniosłym uprawomocnieniem się streamingu jako formy pokazywania dorobku wykonawców.
Kompletna dyskografia Beatlesów to prestiż i dowód, że streaming to nie kwestia przyszłości, to dzieje się teraz i przynosi gigantyczne dochody. O ile pamiętam, Beatlesi zawsze w historii czekali aż konkretna nowa technologia prezentacji nagrań wyjdzie z epoki eksperymentu.
Płyta kompaktowa pojawiła się na początku lat 80., ale pierwsze krążki Beatlesów na kompakcie ukazały się dopiero w 1987. Sklep muzyczny iTunes otworzył się w 2003, a The Fab Four czekali aż do 2010 kiedy podpisano kontrakt z Apple Music odnośnie udostępnienia w serwisie części katalogu.
Czy tak spóźniona decyzja to dziś jednak faktycznie strzał w dziesiątkę? Nie jestem pewien. Tym bardziej, że do głosu wraca ostatnio tradycyjna płyta analogowa, choć tu trzeba przyznać czwórka z Liverpoolu ma od dziesięcioleci ugruntowaną pozycję.
Przed nami najpewniej jakieś reedycje, a może coś ekstra… ?