Frytki w wersji disco czy ciasto urodzinowe są w menu tak jak przed laty w tym legendarnym - przede wszystkim pod względem muzycznym - miejscu. Kultowa dla rozwoju amerykańskiego punk rocka miejscówka pozostała w pamięci wielu fanów "zbuntowanego brzmienia" jako scena występów chociażby The Ramones, Patti Smith, Television oraz Talking Heads i to w bardzo ważnych okresach ich działalności.
Nowojorski klub jeszcze w 1973 roku otworzył nieżyjący już niestety Hilly Kristall – człowiek z wizją i dość nietuzinkowym podejściem do promowania muzycznych talentów młodego pokolenia. Klub CBGB's zaczął funkcjonować w okresie największego rozkwitu disco i lekkiego metalu, a w założeniu miał pokazywać potencjał nurtów muzycznych country, bluegrass oraz tradycyjnego amerykańskiego bluesa. Prawda jest jednak taka, że po latach został zapamiętany jako miejsce koncertów niezliczonych formacji głównie Nowego Jorku, uprawiających punk oraz new wave.
Kiedy go zamykano 17 października 2006 roku, pożegnalny koncert zagrała tam Patti Smith z zespołem. Teraz CBGB wraca jako CBGB LAB, czyli Lounge and Bar – miejsce gdzie można, oczekując na samolot, przysiąść na skórzanej pikowanej kanapie i coś przekąsić. Menu przygotuje chef Harold Moore prowadzący nieźle ocenianą nowojorską knajpkę Commerce i będzie można w nim znaleźć m.in. specjalnie przygotowane chili – ukłon w stronę Hillego Kristalla i jego wariacji na temat tej przyprawy.
Kiedy Kristall zmarł w 2007 roku, jego rodzina zaangażowała się w proces dotyczący utrzymania praw do legendarnego miejsca, ale zabrakło pieniędzy, by skutecznie doprowadzić to do końca.
W 2008 roku CBGB przejął projektant mody John Varvatos, ale nie przejęty specjalnie historią klubu otworzył tam zwykły sklep detaliczny ze swoimi ubraniami. W 2013 roku pokazano duży dokumentalny film przypominający historię tego miejsca, co być może przekonało władze Nowego Jorku to lepszego wyeksponowania CBGB.
Zorganizowano wtedy nawet CBGB's Festival z wielką gwiazdą Jane’s Addiction w 2014 roku. Nie ma jednak szans na powrót do dawnego prestiżu CBGS’s.
Dziś w dobie "odpalania" muzycznych plików w telefonie, oddziaływanie muzyki, tekstu, siła przekazu jakieś takie słabsze, ale z drugiej strony, na tablicy informacyjnej o rodowodzie miejsca młodsze pokolenie poczyta o co chodzi i pewnie sięgnie po historyczne nagrania z koncertów w CBGB... Skoro nie ma grzybowej z grzybów prawdziwych, to poproszę choć pieczarki z rusztu.