Znakomity bilans tegorocznej edycji festiwalu Open'er
Radiohead zagrali mistyczny koncert na przekór plenerowym standardom. Ich występ zaczął się od wyciszonego, niemal ambientowego "Daydreaming". Publiczność zgromadzona na lotnisku Gdynia-Kosakowo szczególnie żywo reagowała na utwory z obchodzącej 20. urodziny płyty „OK Computer”. Najwięcej wzruszeń wywołały wyciszone „Let Down” i „Lucky”.
Znacznie mniej lirycznych momentów dostarczył koncert Foo Fighters. Amerykanie pokazali, że w pełni zasługują na status jednego z ostatnich stadionowych zespołów na świecie. Chociaż grupa opiera swój repertuar na sprawdzonych hitach, w trakcie jej koncertów nie może być mowy o rutynie. Najbardziej zapadł mi w pamięć moment, kiedy podczas wykonywania "Monkey Wrench” Dave Grohl zszedł ze sceny i obiegł wzdłuż i wszerz fosę dla ochroniarzy i fotoreporterów. Wyjątkowe było również wykonanie premierowej kompozycji „Lee Dee Da” z gościnnym udziałem Alison Mosshart. Charyzmatyczna wokalistka i jej The Kills dali elektryzujący koncert tuż przed występem Foo Fighters.
Trudno zliczyć wszystkie magiczne momenty rozgrywającego się na pięciu scenach festiwalu. Mi najbardziej utkwiły w pamięci nocny występ Amerykanek z Warpaint na scenie namiotowej i koncert supergrupy Prophets of Rage na scenie głównej festiwalu. Zespół, w skład którego wchodzą instrumentaliści Rage Against The Machine, bardzo chętnie wracał do repertuaru kultowej formacji. Możliwość usłyszenia na żywo takich klasyków jak "Killing In The Name”, "Guerilla Radio” czy "Bullet In The Head” wprawiło zgromadzoną pod sceną publiczność w niekontrolowane szaleństwo.