Błoto, powyrywana kostka brukowa i zapadnięty samochód w rynku. Nie ma już wody z Białej Głuchołaskiej w centrum Głuchołaz, są za to duże zniszczenia miejskiej infrastruktury.
Mieszkańcy i włodarze są zgodni: odbudowa potrwa latami. Poza tym miasto jest przecięte na dwie części przez rzekę i jedyną możliwością przedostania się jest droga piesza przez niewielki most.
- Krajobraz jest jak po wojnie, nigdy nie było takich zniszczeń, nawet w 1997 roku - mówi dr Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz.
- Nie było takich zniszczeń chyba w całej historii 800 lat Głuchołaz. Jako pierwszy, jeszcze w sobotę rano, został zniszczony park zdrojowy w Głuchołazach. Myśleliśmy, że na tym koniec i reszta miasta obroni się. Niestety 24 godziny później wczesnym rankiem pękł wał przy moście tymczasowym i woda zaczęła wdzierać się do miasta. Ilość tej wody przerosła nasze najśmielsze oczekiwania.
Mieszkańcy relacjonują, że choć są w Głuchołazach od kilkudziesięciu lat, podobnych scen nie widzieli. - Było tragicznie i jestem strasznie załamany. - Rynek był całkowicie zatopiony - wszystko pływało, woda wlewała się do sklepów i pozalewane były wszystkie piwnice. - Oczywiście, że zaskoczyło mnie zerwanie obu mostów. My jesteśmy w szoku i dopiero będziemy przepracowywać tę traumę. Na razie zaczynamy się trochę ruszać. Tutaj są ogromne potrzeby, musimy mieć jakieś specjalne pieniądze. - Tragedia i brak słów, patrzeć na centrum Głuchołaz. Szkoda mówić, ja tylko współczuję tym ludziom. Na górze - na Osiedlu 1000-lecia - my tego nie odczuwamy, ale ludziom w centrum tylko współczuć, naprawdę.
Przypomnijmy, rwąca rzeka zerwała most tymczasowy i budowaną nową konstrukcję w ciągu drogi krajowej numer 40.