Troje kontrkandydatów pokonał Jan Leszek Wiącek w wyborach na burmistrza Wołczyna. Wieloletni włodarz gminy zdobył w pierwszej turze prawie 57 procent głosów, pokonując Annę Słaboń, Marcina Pasternaka i Piotra Kożuchowskiego.
Burmistrz rozpoczynający szóstą kadencję uważa swój wynik za wygraną całego zespołu KWW "Ziemia Wołczyńska".
- Przy tej liczbie kandydatów uważałem drugą turę za prawdopodobny scenariusz - mówi Jan Leszek Wiącek.
- Do każdych wyborów trzeba podchodzić z pokorą, aby nie być przekonanym, że my robimy najlepiej i z pewnością wszyscy dostrzegają to. Nie ma ludzi wyłącznie doceniających i chwalących. Zawsze będą przeciwnicy oraz krytykanci i na to również trzeba patrzeć z pokorą. Tak złożyło się, że mieszkańcy docenili pracę moją oraz mojego zespołu.
W świetle obowiązujących przepisów Wiącek nie będzie mógł kandydować w następnych wyborach na burmistrza Wołczyna. Jaka byłaby decyzja samorządowca, gdyby zniesiono kadencyjność?
- W Polsce i na świecie rządzą wiekowi politycy jak Joe Biden - odpowiada.
- Można by powiedzieć, że dlaczego nie, skoro ja - jako burmistrz Wołczyna Leszek Wiącek - czuję się na siłach, mam wiele pomysłów i energii. Na dziś nie wyobrażam sobie, co będę robić na emeryturze. Tak naprawdę wszystko będzie zależeć od zdrowia i sił. Na tę chwilę uważam, że szósta kadencja powinna być moją ostatnią.
Komitet burmistrza, czyli "Ziemia Wołczyńska", będzie mieć 13 na 15 mandatów w radzie miejskiej.