Operacja została uznana za jedno z najbardziej spektakularnych, wzorowo przygotowanych przedsięwzięć antykomunistycznego podziemia w Małopolsce. Partyzanci przeprowadzili ją w środku dnia, w samym centrum Krakowa, zaledwie kilkaset metrów od Wawelu i Rynku, w mieście pełnym sowieckich funkcjonariuszy. Nie padł ani jeden strzał.
Pod dowództwem Jana Janusza "Siekiery" w niedzielne przedpołudnie zajechali w pobliże więzienia skonfiskowaną ciężarówką. Dwaj partyzanci w cywilnych ubraniach posługując się fałszywymi dokumentami UB, weszli do budynku przez bramę główną. Po nich wtargnęli kolejni, a strażnicy zostali obezwładnieni. Operacja z zewnątrz była dokładnie skoordynowana z działaniami w murach więzienia. Jeden z więzionych AK-owców Bolesław Pronobis "Ikar", współpracujący z dwójką strażników, wcześniej zapewnił broń i granaty współtowarzyszom. Tamci w odpowiednim momencie rozbroili strażników, związali komendanta i otworzyli cele. Przez otwartą bramę zakładu karnego wybiegli więźniowie i partyzanci. Akcji nie przerwało nawet pojawienie się na Plantach grupy żołnierzy radzieckich - sowieci nie zorientowali się w sytuacji. Niemal połowę z 64 uwolnionych więźniów wywieziono z Krakowa na Podhale, pozostali natomiast rozpierzchli się po okolicy.
Akcja zakończyła się sukcesem dzięki pomocy dwójki strażników. 20-letnia Irena Odrzywołek dostarczyła więźniom pistolety i granaty przed akcją, a jej starszy kolega Stanisław Krejcza przenosił meldunki i wiadomości zza murów do osadzonych.
Podczas operacji oddział majora Kurasia "Ognia" nie poniósł żadnych strat, nie doznał też uszczerbku nikt z obsługi więzienia, ani spośród przypadkowych świadków tego zdarzenia.
Według danych IPN po zakończeniu II wojny rozbijanie komunistycznych więzień i uwalnianie przetrzymywanych tam Polaków było klasycznym działaniem żołnierzy podziemia antykomunistycznego, którzy przeprowadzili około 100 takich operacji.
(więcej)
Akcja odbiła się echem wśród mieszkańców Krakowa, już następnego dnia opowiadano legendy o desancie, który rozbił ubeckie więzienie św. Michała. Jednak komunistyczne władze przeprowadziły szczegółowe dochodzenie w sprawie odpowiedzialności za powodzenie operacji. Oddział Jana Janusza "Siekiery" został rozbity jesienią 1946 roku. Uczestnicy akcji polegli w walkach z funkcjonariuszami UB lub zostali osadzeni i skazani na kary więzienia przez sąd w Krakowie.
W listopadzie UB zatrzymało ukrywającą się w Gliwicach strażniczkę Irenę Odrzywołek. W śledztwie zeznała, że pomagała uwięzionym żołnierzom AK, ponieważ była przeciwna ustrojowi wprowadzanemu w Polsce. Za własne pieniądze kupiła trzy pistolety i dwa granaty, które dostarczyła więźniom - w tym celu sprzedała zegarek. Za współpracę z partyzantami została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 16 grudnia 1946 roku, na kilka dni przed jej 21. urodzinami. Ten sam sąd w Gliwicach skazał na śmierć Bolesława Pronobisa, pseudonim "Ikar", stracono go również 16 grudnia 1946 roku.
W gmachu dawnego zakładu karnego św. Michała obecnie mieści się Muzeum Archeologiczne.