Do pogromu doszło na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką. Część lokalnej społeczności - najprawdopodobniej pod przymusem gestapo i żandarmerii - zapędziła żydowskich mieszkańców na rynek, po czym co najmniej 300 osób zostało zamkniętych w stodole i spalonych żywcem. Dramat rozegrał się niespełna trzy tygodnie po zajęciu tych terenów przez Niemców po dwóch latach okupacji sowieckiej.
Pomimo czterech śledztw przeprowadzonych na przestrzeni lat, w tym przez Instytut Pamięci Narodowej, w czasie którego wykonano częściową ekshumację zbiorowego grobu, wciąż nie wiadomo z całą pewnością, kto ponosi odpowiedzialność za zbrodnię i dlaczego do niej doszło. Historycy nie są zgodni w ocenie wydarzeń sprzed ponad 80 lat.
Po częściowych badaniach zbiorowego grobu IPN ustalił, że 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem grupa około 40 osób dopuściła się masowego zabójstwa nie mniej niż 340 Żydów. Na podstawie zebranych dowodów eksperci IPN uznali, że to polska ludność miała w tej zbrodni - jak to określono - "rolę decydującą", ale "można założyć", że jej inspiratorami byli Niemcy, traktowani wtedy przez miejscową ludność jak wyzwoliciele spod okupacji sowieckiej. Wciągali oni ją do antyżydowskich działań, wykorzystując antyradzieckie i antykomunistyczne nastroje. W wyniku niemieckiej manipulacji i podżegania do mordu co najmniej 300 osób spalono żywcem w stodole w Jedwabnem, a co najmniej 40 innych zabito wcześniej w nieustalony sposób, gdy Żydów gromadzono na rynku.
Prowadzone przez IPN w latach 2000-2003 dochodzenie w sprawie Jedwabnego zostało umorzone "z powodu niewykrycia innych żyjących sprawców zbrodni niż ci, którzy wcześniej zostali osądzeni przez polski wymiar sprawiedliwości". Postanowienie o umorzeniu śledztwa jest prawomocne. Jak dotąd nie znaleziono podstaw do jego podjęcia na nowo.
(więcej)
Po zakończeniu wojny mord w Jedwabnem przypisano Niemcom. Zbrodnia nie funkcjonowała w świadomości społecznej. Sytuacja zmieniła się w 2000 roku wraz z publikacją książki Jana Tomasza Grossa "Sąsiedzi", w której odpowiedzialnością za pogrom autor obarczył Polaków - mieszkańców Jedwabnego i okolicznych wsi. Napisał też, że polscy sąsiedzi zamordowali w Jedwabnem 1600 Żydów. Rozpoczęła się historyczna dyskusja, a pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej wystąpił o przeprowadzenie ekshumacji szczątków ofiar zbrodni w Jedwabnem, aby ustalić liczbę i płeć zabitych oraz wyjaśnić wszystkie okoliczności mordu. Środowiska żydowskie ze względów religijnych nie zgodziły się na naruszenie ziemi, w której spoczywają ofiary. Ówczesny minister sprawiedliwości i Prokurator Generalny Lech Kaczyński, na prośbę strony żydowskiej, podjął decyzję o nieprzeprowadzeniu pełnej ekshumacji.
W latach 2000-2003 Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo w sprawie mordu w Jedwabnem. Według ustaleń, pogromu dopuściła się grupa miejscowych Polaków z inspiracji Niemców. Do dziś ustalenia te są dyskutowane. Podczas prowadzonych prac znaleziono bowiem łuski po niemieckich nabojach, co - zdaniem części historyków - świadczy o tym, że mord przeprowadzili Niemcy. Z kolei inni argumentują, że właśnie tam przebiegały niemieckie okopy z 1944 roku i łuski pochodzą z tego okresu. W sprawie pogromu w Jedwabnem przeprowadzono wcześniej trzy śledztwa. W latach 1949-1950 w Łomży - skazano wówczas na kary więzienia 10 osób, potem w 1953 roku w Białymstoku. W latach 1967-1974 śledztwo prowadziła białostocka Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich.
Zbrodnia na Żydach w Jedwabnem nie była odosobnionym wydarzeniem w tamtym czasie, do podobnego mordu przez spalenie ofiar w stodole doszło trzy dni wcześniej w pobliskim Radziłowie. Łącznie w regionie łomżyńskim i na Białostocczyźnie latem 1941 roku antyżydowskie wystąpienia miały miejsce w ponad 20 miejscowościach.