Uroczystości rozpoczęły się od mszy polowej, a następnie odczytano apel pamięci i oddano salwę honorową. Pod krzyżem złożono kwiaty i zapalono znicze.
- Spotykamy się w tym miejscu od wielu lat, aby uczcić pamięć bohaterskich żołnierzy ze zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych - mówi Karol Polejowski, zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej.
- Aresztowanych w wyniku zdrady, przewiezionych tutaj ze Śląska Cieszyńskiego, i tu bestialsko zamordowanych, pogrzebanych w bezimiennych dołach, tak aby pamięć o nich na zawsze zaginęła. Ale pamięci zabić nie można, ona przetrwała. Instytut Pamięci Narodowej przywraca tą pamięć, odnajdując szczątki naszych bohaterów - powiedział.
- Dokładnie pamiętam 2016 rok i wielkie zaskoczenie, że coś tak strasznego miało miejsce niedaleko Opola - dodaje Piotr Pośpiech, wicewojewoda opolski.
- W trakcie swojego wystąpienia powiedziałem coś, na czym nam wszystkim powinno strasznie zależeć - na takiej prawdzie historycznej. Nie dajmy się w żaden sposób nadinterpretować, naciągać, poddawać jakimś impulsom politycznym. To jest tragedia, kawał naszej historii, którą zobowiązani jesteśmy, wobec tych ofiar, przenieść na następne pokolenia. Dlatego tu jesteśmy - dodał.
W uroczystości wzięli udział również bliscy zamordowanych żołnierzy, a także tych, którzy w oddziale "Bartka" służyli. Jedną z takich osób jest Aleksandra Moroń, córka Tadeusza Przewoźnika, dowódcy plutonu ochrony sztabu "Bartka" oraz bratanica kapitana Jana Przewoźnika, pseudonim "Ryś", który był zastępcą majora Flamego.
- Najgorsze byłoby to, gdybyśmy zapomnieli o tej tragedii, o tych młodych patriotach, którzy swoje życie oddali na ołtarzu ojczyzny. Jest to moim obowiązkiem, jak każda rodzina, póki mają siły to przyjeżdżają i upamiętniają - podkreśliła.
Dodajmy, że w ramach przeprowadzonej w 1946 roku na Opolszczyźnie operacji "Lawina" funkcjonariusze UB i NKWD z premedytacją zabili około 100 żołnierzy tego zgrupowania.