Historyk Tomasz Bożerocki z Uniwersytetu Wileńskiego mówi Polskiemu Radiu, że akcja była jednym z wydarzeń, które doprowadziły do odzyskania przez kraje bałtyckie niepodległości. "Szlak bałtycki miał na celu zwrócenie uwagi zachodniej opinii publicznej, że Litwa, Łotwa i Estonia zostały bezprawnie przyłączone do Związku Sowieckiego na mocy Paktu Ribbentrop-Mołotow" - wyjaśnia.
Dzień protestu został wybrany nieprzypadkowo. Była to 50. rocznica podpisania tajnego protokołu do niemiecko-radzieckiego paktu dotyczącego ustanowienia stref wpływu w Europie. "Ludzie chcieli pokazać, że pakt był aktem przestępczym. Co ciekawe, udało im się to zrobić bez dzisiejszych technologii, internetu i sieci społecznościowych" - dodaje historyk. W Bałtyckim Łańcuchu wzięło też udział wielu wileńskich Polaków. Bożerocki opowiada, że mieli ze sobą biało-czerwone flagi i czuli obowiązek, aby przystąpić do tej akcji. "Polacy z Litwy też dążyli do niepodległości na równi z Litwinami" - wyjaśnia.
Akcja wzmocniła dążenia niepodległościowe mieszkańców krajów bałtyckich. Niecałe pół roku później Litwa jako pierwsza republika radziecka ogłosiła, że opuszcza Związek Radziecki.
W związku z 35. rocznicą Bałtyckiego Łańcucha na wileńskim Placu Katedralnym wieczorem odbędzie się koncert pod tytułem "650 km wolności" z udziałem ponad 200 artystów z Litwy, Łotwy i Estonii.