W sierpniu 1920 roku wszystko wskazywało na to, że bolszewikom uda się zająć Warszawę, a następnie kontynuować marsz w kierunku zachodniej Europy. Pewny zwycięstwa dowódca Frontu Zachodniego, zaledwie 27-letni Michaił Tuchaczewski, miał krzyczeć "jeszcze 16 wiorst i Europa".
Pomimo haseł o wyzwalaniu chłopów i robotników z ucisku "polskich panów", wszędzie tam, gdzie pojawili się bolszewicy, dochodziło do licznych zbrodni, morderstw i grabieży. Polscy żołnierze zdawali sobie z tego sprawę, dlatego pomimo wielu braków wykazywali się wyjątkową zaciekłością w walce z siłami wroga. Jak mówił w Radiu Wolna Europa Antoni Szymański, dowódca 55 Pułku Piechoty, polscy żołnierze widząc bolszewickie zbrodnie rwali się do boju i pałali żądzą odwetu. "Natrafiliśmy na zwłoki bestialsko pomordowanych naszych rannych, z odciętymi kończynami i wykłutymi oczyma. Wrażenie było tak wstrząsające, że trudno się dziwić żądzy odwetu. Nie było jednak czasu na wzruszenia" - powiedział Antoni Szymański.
Bolszewicy chcąc zdobyć Warszawę postanowili powtórzyć manewr wojsk carskich z 1831 roku i obejść miasto od północy, a następnie zaatakować je z zachodu. W związku z tym główne uderzenie nastąpiło na północny-wschód od Warszawy, w rejonie Radzymina i Ossowa. Pozycje te bronione były przez znacznie mniejsze siły polskie, które w dużej części składały się z niedawno wcielonych do armii ochotników. "Do wojska zgłaszali się wszyscy, bez względu na wykształcenie i status społeczny" - wspominał po latach jeden z polskich oficerów, Józef Werobej. "Przydzielony do 2 Pułku Piechoty znalazłem w nim około 500 starych żołnierzy i około dwóch tysięcy ochotników. Studentów, uczniaków, harcerzy, którzy pierwszy raz trzymali w ręku karabin i strzelać ani bić się nie umieli" - powiedział Józef Werobej. Warszawy nie mogły wówczas bronić wszystkie doświadczone odziały Wojska Polskiego. Jeszcze przed Bitwa Warszawską dużą część z nich skoncentrowano w rejonie Kocka nad rzeką Wieprz, skąd planowano kontruderzenie na słabą, południową flankę bolszewickiego Frontu Zachodniego. Dzięki złamaniu rosyjskich szyfrów Polacy wiedzieli, że w ten rejon nie dotrą na czas kozacy Siemiona Budionnego, którzy bezskutecznie próbowali zająć Lwów. Aby jednak plan odcięcia bolszewików od zaplecza się powiódł, przedpola Warszawy musiały wytrzymać.
Ważnym momentem Bitwy Warszawskiej była noc z 14 na 15 sierpnia, gdy Polakom udało się ostatecznie odbić Radzymin a znad Wkry z pełną mocą ruszyła kontrofensywa 5. Armii, dowodzonej przez generała Władysława Sikorskiego. W 1970 roku na falach Rozgłośni Polskiej RWE postawę polskich ochotników w tych decydujących chwilach wspominał oficer Mieczysław Słowikowski, który walczył pod Ossowem. "Żołnierz, choć nie miał nic w ustach przez cały dzień, walczył niezmordowanie. Widziałem. jak leżący bez ruchu na ziemi ochotnik na sygnał szturmu rzucał się jak nieprzytomny naprzód z bagnetem w ręku. Jakby cudem odzyskał siły" - wspominał Mieczysław Słowikowski. Oficer był również świadkiem śmierci księdza Ignacego Skorupki, który w nocy z 13 na 14 sierpnia poprosił go o zezwolenie na wzięcie udziału w szturmie. "Odpowiedziałem krótko: dobrze, niech ksiądz idzie. Kule świstały nad głowami, chłopcy mimowolnie chylili się do ziemi. Spojrzałem na kapelana, szedł na czele wyprostowany. Krzyknąłem: chłopcy naprzód, biegiem marsz. W biegu zdawało mi się, że ksiądz potknął się o bruzdę i upadł na ziemię. Nie oglądałem się na niego, gdyż zaczynał się już bój" - wspominał po latach Mieczysław Sławikowski. Ksiądz Skorupka zginął w walkach o Ossów.
16 sierpnia ruszyła kontrofensywa znad Wieprza, która zmusiła bolszewików do odwrotu spod Warszawy. Bitwa Warszawska uznawana jest za 18. decydującą w dziejach świata i nazywana Cudem nad Wisłą. Więcej informacji na temat Bitwy Warszewskiej, w tym archiwalne nagrania jej uczestników, można znaleźć w internetowym serwisie, opracowanym na stulecie bitwy przez dziennikarzy portalu Polskiego Radia. Serwis "Bitwa Warszawska 1920" znajdziemy pod adresem: bitwa1920.gov.pl.