Decyzja o rozpoczęciu walki została podjęta po wielu zażartych dyskusjach i analizach sytuacji na froncie. Z jednej strony, do Wisły szybko zbliżali się sowieci, a przez miasto na zachód cofały się pozornie rozbite oddziały niemieckie. Z drugiej, Warszawa została pozbawiona złudzeń, że zryw otrzyma znaczące wsparcie ze strony zachodnich aliantów. O ostrożności dowództwa Armii Krajowej świadczy między innymi odwołanie pierwszego rozkazu mobilizacji, wydanego jeszcze 27 lipca. "Ostatecznie odwołanie mobilizacji doprowadziło jednak do chaosu w powstańczych szeregach" - mówi historyczka z Muzeum Powstania Warszawskiego, Katarzyna Utracka. "Decyzja o mobilizacji była podyktowana zarządzeniem niemieckiego gubernatora Ludwiga Fischera, który nakazał warszawiakom stawienie się do kopania okopów. Ostatecznie warszawiacy nie stawiają się na niemieckie wezwanie i "Bór" nakazuje odwołać rozkaz. Niestety wtedy wiele lokali zostaje zdekonspirowanych" - powiedziała Katarzyna Utracka.
Wielu z dowódców Armii Krajowej było przeciwnych walce bez ostatecznego dowodu na rozpoczęcie przez sowietów szturmu Warszawy. Ostatecznie 31 lipca taki sygnał dotarł do Komendy Głównej Armii Krajowej. "Oto nagle, 31 lipca podczas narady, wpada pułkownik Antonii Chruściel "Monter", dowódca Okręgu Warszawskiego i wręcz krzyczy: bolszewicy na Pradze!" - mówi historyk z Muzeum Powstania Warszawskiego, doktor Szymon Niedziela. "Nie była to prawda. Nawet jeżeli była jakaś czujka, jakiś patrol pancerny, to nie było to zapowiedzią ofensywy na zachód".
Celem powstania warszawskiego, tak jak operacji "Burza", było nie tylko pokonanie Niemców, ale przede wszystkim powitanie sowietów na polskiej ziemi, przez polskich żołnierzy, reprezentujących niezależny polski rząd. Postawienie Moskwy przed faktem dokonanym miało uniemożliwić późniejsze próby przejęcia władzy w kraju przez sterowanych z Kremla komunistów. Powstanie musiało więc rozpocząć się w momencie, w którym sowieci ruszą do ataku na miasto, tak, aby przed ich wkroczeniem wyzwolić Warszawę własnymi siłami. Jak zauważa doktor Szymon Niedziela, decyzja o rozpoczęciu walk w Warszawie była podejmowana pod silną presją czasu oraz pod wpływem ogromnych emocji. "Nieprawdziwa, niesprawdzona informacja zadecydowała i generał Tadeusz Komorowski Bór ostatecznie wypowiada słowa: rozszerzam burzę na Warszawę" - powiedział historyk.
Nie wiadomo, czy w momencie wydawania rozkazu Komenda Główna Armii Krajowej wiedziała o porażce sowietów w bitwie pancernej na przedpolach Warszawy, którą stoczono w ostatnim tygodniu lipca. De facto, w momencie wybuchu powstania warszawskiego Armia Czerwona zamiast szykować się do spodziewanego desantu przez Wisłę była zmuszona przejść do obrony. Sowieci na wieść o rozpoczęciu powstania całkowicie powstrzymali dalsze natarcie i nie udzieli walczącej Warszawie znaczącej pomocy. Pozbawione wsparcia w walce z nieporównywalnie silniejszym wrogiem, powstanie warszawskie upadło 2 października.