"To był tragiczny dzień" - mówi zastępca Dyrektora Muzeum Narodowego w Lublinie Barbara Oratowska.
„Więźniowie siedzący w więzieniu na zamku słyszeli odgłosy zbliżającej się armii, dlatego liczyli, że doczekają wolności. Niestety tak się nie stało. Mieszkańcy Lublina weszli tego dnia na zamek i widok był wstrząsający: krew, trupy. Szukali swoich bliskich, pomagali rannym” - mówiła Barbara Oratowska.
"Ta tragedia jest także moją tragedią" - mówi córka jednego z więźniów zamku Bożena Górniewicz. „Gdy to się działo był tu mój ojciec, ale w innej części. Próbował znaleźć i ratować ludzi, którzy może jeszcze żyją. To była tragedia. Pokolenia muszą wiedzieć, co tu się działo i nie zapominać o tym” - podkreśliła Bożena Górniewicz.
Niemcy wstrzymali mordowanie więźniów, gdy otrzymali od swoich zwierzchników polecenie natychmiastowego opuszczenia Lublina. W tym samym czasie do miasta wkraczali żołnierze sowieccy.