"Zapraszając Agatę do przygotowania tej wystawy, pragnęłam zwrócić uwagę na to, że historię miast opowiadamy niemal wyłącznie przez pryzmat miejskości. Zapominamy, że ta opowieść bez historii wsi właściwie w ogóle nie może funkcjonować. Warszawa jak praktycznie każda metropolia jest miastem napływowym, do którego każdy kiedyś skądś przyjechał" - powiedziała kuratorka wystawy.
Nawiązała do statystyk przytaczanych na wystawie głównej muzeum, które wskazują na to, że za zwiększanie liczby mieszkańców Warszawy na przestrzeni wieków w połowie odpowiadały migracje, najczęściej z małych miasteczek i wsi. "Myślę, że zaprezentowanie artystycznej opowieści o wsi w miejskim muzeum może również otworzyć nowe drogi interpretacji i spojrzenia na historię Warszawy" - mówiła.
Autorka ekspozycji zaznaczyła, że temat ten zainteresował ją kilka lat temu. "Zaczęło się od tego, że poznałam zjawisko krzyży pańszczyźnianych znajdujących się w okolicach miejscowości, z której pochodzę - w Polsce południowo-wschodniej, przy granicy z Ukrainą. Ich kamienna, ludowa forma odrzucała mnie przez swoją wizualność, zaczęłam się więc zastanawiać, skąd płyną te odczucia i jak kształtuje się gust” – opowiadała.
"W tym okresie zaczęła się też ukazywać literatura związana z odzyskiwaniem ludowej historii i to wszystko łączyło się trochę w opowieść o mnie samej. O przekonaniach przesyconych wstydem, które zinternalizowałam, a które być może nie mają ze mną nic wspólnego, a bardziej opierają się na kulturze, którą przesiąknęłam. Opowieść o tożsamości, pochodzeniu, które było uznawane za gorsze” - podkreśliła Jarosławiec.
Jak wskazała, istotne było też dla niej zainteresowanie terapią traumy i dostrzeżenie związku z relacjami opartymi na władzy, z którymi wciąż się spotykamy. "Zaczęłam badać, czy to nie jest powiązane z pańszczyzną, z tym, jak przez wieki znaczna część społeczeństwa była przygotowywana, tresowana do uległości i przesiąkła przemocą, która przenosi się z pokolenia na pokolenie” - zaakcentowała.
Wystawa odwołuje się do osobistej i rodzinnej historii autorki. "Pojawia się wątek związany z akordeonem, który jest artefaktem towarzyszącym mi w życiu i stanowi pewien symbol tej wiejskości, pochodzenia stamtąd. Na ekspozycji będzie wiele obiektów, m.in. rzeźby nawiązujące formą do przedmiotów wykorzystywanych w terapii zorientowanej na ciało, takich jak trampolina i stołek służący do pracy z ciałem. Są też obiekty rzeźbiarskie, których forma inspirowana jest ornamentami XVIII-wiecznymi. Pojawia się więc to zestawienie kultury tzw. wysokiej i niskiej, skorelowane też z emocjami, które nie miały szans do tej pory wybrzmieć" - mówiła artystka.
Za ważny uznaje także fakt, że to materialne dziedzictwo chłopskie może w jakiejś formie "zaistnieć w mieszczańskim muzeum". "Mówiąc o dziedzictwie, mam na myśli właśnie wspomniane krzyże pańszczyźniane czy kije karbowe, które służyły do zaznaczania ilości pracy wykonanej w polu. Wykorzystuję takie dawne artefakty, by opowiadać o współczesności, ale z odbiciem na przeszłość, ukazaniem, że tamte wydarzenia mają wciąż wpływ na to, jak funkcjonujemy, budujemy relacje, jak widzimy siebie samych i otaczający świat" - relacjonowała.
Kuratorka wystawy Zofia Rojek zwróciła też uwagę na to, że tematyka, której ona dotyka ze względu na sporą liczbę wydanych publikacji dotyczących historii ludowej i dziedzictwa wsi, przeżywa obecnie renesans. "To bardzo dobrze. Obecność historii ludowych jest na tyle widoczna, że czasem pojawiają się głosy o przesycie tymi opowieściami, które w dużej mierze są do siebie podobne - to jednak nie powinno nikogo dziwić. Z większości publikacji niestety wyłania się przygnębiający obraz funkcjonowania Polaków i Polek przez stulecia. Rozszerzanie tych historii na nowe pola może się przyczynić do głębszej refleksji nad kształtem tego, co uznajemy za nasze dziedzictwo" - oceniła.
"Prace Agaty są świetnym przykładem na to, że niektóre aspekty dotyczące opowieści o wsi, awansie i migracjach mogą być dobrze przepracowywane i opowiadane w sztuce. Nie mamy zbyt wielu obiektów związanych z trudnym dziedzictwem wsi. Te deficyty dużo mówią o tym, jakie historie uznajemy za ciekawe, warte zachowania" - mówiła Rojek.
"Myślę też o dziedzictwie kultury ludowej we współczesnym mieście. Wydaje się, że przeświadczenie o dychotomii miasto - wieś jest nadal bardzo silne. Kulturę miejską przeciwstawia się kulturze wsi, uznając, że jest ważniejsza, bardziej złożona. Wskazuje na to np. fakt, że muzea miejskie i etnograficzne podejmują zupełnie inne tematy, sztucznie ukazując, że te kultury mają monolityczny charakter, a przecież bardzo silnie się wzajemnie przenikają. Dziedzictwo wsi, opowieści o osobach przyjezdnych mieszkających w Warszawie pojawiają się praktycznie na każdym etapie badania historii miasta, stanowiąc jej ważną część. Warto o tym pamiętać” - zaznaczyła.
Odnosząc się do przesłania wystawy, jej autorka podkreśliła, że dla niej najbardziej cenne jest, kiedy odbiorca "może się odbić w historii i zobaczyć jakiś swój kawałek, być może trudny czy wstydliwy, o którym nie mówi bądź nie myśli zbyt dużo". "Dlatego tym głównym wątkiem jest zderzenie, uwypuklenie tego, że przeszłe wydarzenia wciąż mają na nas wpływ. Że nie jesteśmy osobnymi wyspami, tylko żyjemy w kontekście kulturowym, który nas mocno kształtuje i może wpływać na nasze przekonania o samych sobie, w sposób czasami bardzo szkodliwy. Dlatego tak ważna jest samoakceptacja, która stanowi dla mnie także jeden z kluczowych przekazów tej ekspozycji" - dodała Jarosławiec.
Wystawa "Bat zamiast słońca" w Muzeum Warszawy będzie dostępna dla zwiedzających od środy do 29 grudnia.
(PAP)
autorka: Anna Kondek-Dyoniziak