W procesie wyreżyserowanym przez komunistyczne władze sąd uwolnił od zarzutu pobicia dwóch milicjantów, obciążył natomiast winą sanitariusza i kierowcę karetki, którzy wieźli pobitego do szpitala. W aktach sprawy zachowała się notatka ówczesnego szefa MSW generała Czesława Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze". O tej tezie mówiła oficjalna propaganda, prowadzono też kampanię zniesławiającą matkę Przemyka. Rok wcześniej, 12 maja 1983 roku, Grzegorz Przemyk świętował z kolegami na warszawskiej Starówce zdaną maturę. Został zatrzymany przez milicjantów pod pretekstem braku dokumentów, następnie przewieziony na komisariat przy Jezuickiej. Tam brutalnie go pobito, otrzymał kilkadziesiąt uderzeń pałkami w plecy i kilkanaście ciosów w brzuch. Zmarł dwa dni później, wskutek obrażeń wewnętrznych.
Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim. Jego pogrzeb, z udziałem kilkudziesięciu tysięcy ludzi, stał się wielką manifestacją skierowaną przeciw władzom reżimu.
Proces w sprawie śmierci Przemyka trwał niespełna dwa miesiące, 16 lipca 1984 roku sąd uniewinnił milicjantów: Ireneusza Kościuka - wówczas 20-letniego zomowca i Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego komisariatu, który wydał polecenie: "Bijcie tak, żeby nie było śladów". W wyniku wymuszonych w śledztwie nieprawdziwych zeznań na 2 oraz 2,5 roku więzienia zostali skazani: sanitariusz Jacek Szyzdek i kierowca karetki Michał Wysocki. Wyszli na mocy amnestii.
Oskarżono też niesłusznie lekarkę pogotowia - Barbarę Makowską-Witkowską - o pobicie i okradzenie pijanego pacjenta. Sprawa ta, choć nie była związana z Przemykiem, służyła wywołaniu wrażenia, że pracownicy pogotowia ratunkowego zachowują się nieetycznie. Lekarka siedziała w więzieniu 13 miesięcy.
Pośmiertnie, w 2008 roku, Grzegorz Przemyk został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 30. rocznicę śmierci maturzysty, w 2013 roku, Senat Rzeczypospolitej przyjął uchwałę, w której potępił "sprawców oraz inicjatorów tego politycznego mordu". Zaapelował też o ponowienie próby osądzenia winnych.
W 2016 roku na domu przy ulicy Zgody 13, gdzie mieszkał Przemyk, została odsłonięta poświęcona mu tablica. Inne upamiętnienia znajdują się na budynku liceum im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, gdzie uczęszczał, oraz w Sanoku w kaplicy rektoralnej św. Maksymiliana Kolbego. Grzegorz Przemyk jest patronem ulicy na warszawskiej Pradze Południe.
(więcej)
Do sprawy śmierci Grzegorza Przemyka wrócono dopiero po przemianach demokratycznych. Postępowanie wykazało, że poprzednie śledztwo było manipulowane. W drugim procesie w 1995 roku przed sądem stanęli uniewinnieni wcześniej milicjanci: Ireneusz Kościuk i Arkadiusz Denkiewicz oraz Kazimierz Otłowski, były szef Biura Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Głównej MO. Otłowskiemu zarzucono utrudnianie śledztwa wznowionego w 1990 roku. Dostał półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a później został uniewinniony.
W 1999 roku sąd utrzymał wcześniejszy wyrok wobec Denkiewicza, czyli dwa lata pozbawienia wolności, dodając zakaz pełnienia funkcji w policji przez pięć lat. Nie odbył jednak kary, ponieważ według lekarzy na skutek wyroku doznał zmian psychicznych. Do więzienia nie trafił także Kościuk, choć został skazany w 2008. Rok później bowiem sąd apelacyjny uznał, że sprawa śmiertelnego pobicia Przemyka przedawniła się 1 stycznia 2005 roku, a w 2010 Sąd Najwyższy oddalił kasację od prawomocnego wyroku sądu apelacyjnego.
Po latach ojciec Grzegorza - Leopold Przemyk złożył skargę w sprawie syna do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ten w 2013 roku orzekł, że Polska naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka przy wyjaśnianiu śmierci licealisty. Trybunał uznał, że postępowanie karne trwało zbyt długo i doszło do przedawnienia. Jednak ponownego procesu w sprawie śmierci Grzegorza Przemyka nie będzie. Rodzinie zasądzono odszkodowanie.
Historii maturzysty poświęcona jest książka Cezarego Łazarewicza "Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka", wydana w 2016 roku. W 2021 powstał film Jana Pawła Matuszyńskiego "Żeby nie było śladów" nakręcony na podstawie reportażu Cezarego Łazarewicza.