Wojciech Cedro z Instytutu Pileckiego, który badał sprawę zamordowanej rodziny mówi, że udzieliła ona schronienia parze Żydów w lutym 1944 roku - Wolfowi Lipszycowi oraz Chanie, która była w zaawansowanej ciąży. Razem z Wolfem szukali bezpiecznego miejsca, w którym mogłaby urodzić.
Mimo trudnych warunków życia pod okupacją oraz ryzyka, jakie wiązało się z przyjęciem Żydów, Siniarscy nie odmówili pomocy. Siniarscy ukrywali Żydów kilka tygodni, ponieważ przez donos niemieccy żandarmi 10 marca 1944 roku przyjechali do ich gospodarstwa i rozpoczęli brutalną akcję. Wojciech Cedro dodaje, że wiadomo, iż w godzinach porannych z Żyrardowa przyjechał oddział żandarmerii.
Stanisław Siniarski był na podwórku, żandarmi rozpoczęli jego przesłuchiwanie, a raczej po prostu bicie go, żeby powiedział, kto się u niego ukrywa. Żandarmi rozkazali też całej rodzinie Siniarskich - z trójką dzieci - wyjść z domu, kazano im położyć się na podwórku, po czym zostali zastrzeleni.
Wraz z pięcioosobową rodziną Siniarskich zastrzelony został także ukrywany przez nich Wolf Lipszyc. Żandarmi weszli do domu i zamordowali również Chanę z noworodkiem. Wojciech Cedro podkreśla, że była to wyjątkowo brutalna akcja mająca na celu nie tylko wymordowanie Żydów. "Są tu elementy zastraszenia, zgromadzenie też później lokalnych mieszkańców, żeby wiedzieli, co czeka tych, którzy pomagają Żydom.
Taki cel miało też szukanie kolejnych, polowanie na osoby narodowości żydowskiej, które gdzieś jeszcze pozostały, ukrywały się wśród okolicznych mieszkańców" - mówi. Do tej pory Instytut Pileckiego odsłonił tablice upamiętniające 90 Polaków, którzy zostali zamordowani przez Niemców za ratowanie Żydów.