"Kalinowski był jednym z przywódców powstania styczniowego na Litwie" - powiedział dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro. "To niezwykle ciekawa postać właśnie przez to, że pokazuje jeden z najważniejszych elementów powstania styczniowego. To jest ruch, który objął nie tylko Polaków, lecz także wszystkie narody, które były spadkobiercami Rzeczypospolitej, czyli uczestniczyli w tym Białorusini, Litwini, może w mniejszym trochę stopniu, ale również Ukraińcy" - dodał.
Dyrektor Biura "Niepodległa" Wojciech Kalwat dodał, że imieniem Kastusia Kalinowskiego nazwano białoruski oddział ochotniczy walczący w Ukrainie. Legendę Kalinowskiego na Białorusi wskrzeszono w czasach bolszewickich. Potrzebny był bohater walczący o uciśniony lud i Kalinowski doskonale się do tego nadawał z punktu widzenia propagandy sowieckiej. "Jego legenda odżywała lub upadała w czasach stalinowskich, był też kiedyś tolerowany przez Łukaszenkę" - podkreślił dyrektor Kalwat.
Obecnie jest symbolem oporu przeciwko reżimowi wolnościowych przemian. Reżyser Rafał Gomułka przyznał, że dzięki filmowi lepiej poznał tę postać. "Wiedziałem, że to był lider powstania styczniowego na Litwie i na Białorusi, ale szczerze mówiąc, niewiele więcej. Natomiast w czasie zbierania materiałów do filmu okazało się, że bardziej ciekawa jest jego legenda, właściwie jego życie po śmierci - jak ewoluował mit, jak to się stało, że zakochał się w nim Stalin i Białorusini jednocześnie, a dzisiaj Łukaszenka go zakazuje" - zaznaczył reżyser.
Film "Legenda Kastusia Kalinowskiego" będzie zaprezentowany w niedzielę o szesnastej w Muzeum Historii Polski. Dyrektor placówki Robert Kostro nie wyklucza, że niebawem pokazany zostanie także w Telewizji Polskiej.