Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk przypomniał, że akcja trwała 100 sekund. "W ciągu tych sekund został wykonany wyrok śmierci na kacie stolicy, na człowieku odpowiedzialnym za śmierć tysięcy Polaków, mordowanych za to, że chcieli być wolni. Sto sekund, które zdecydowały o tym, że właściwie już od lutego 1944 roku, aż do wybuchu Powstania Warszawskiego, Niemcy nie ośmielili się w Warszawie dokonywać tylu zbrodni co wcześniej" - dodał.
Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała, że pamięć w budowaniu naszej tożsamości ma ogromne znaczenie. Podkreśliła, że akcja „Kutschera” przestraszyła Niemców. "Zobaczyli, że Polaków, warszawiaków nie można zastraszyć, że nie ma takiej siły, która odebrałaby nam chęć walczenia o wolność i demokrację. Polacy są odważni i tacy są warszawiacy i te sto sekund zmieniło bardzo, bardzo dużo" - wskazała.
Sławomir Chojecki, syn Marii Stypułkowskiej - Chojeckiej „Kamy”, która brała udział w akcji, wspominał, że w domu jego mama nie dzieliła się przeżyciami z wojny. "Mama nie robiła z siebie bohaterki. Wówczas, kiedy miała te 17, 18 lat, uważała, że tak trzeba i koniec. Wewnętrznie nie miała poczucia bohaterstwa, dopiero otoczenie robi z nas bohaterów" - wskazał.
Akcja z 1 lutego 1944 roku, w której zginął Franz Kutschera była najważniejszą udaną operacją bojową AK wymierzoną w wysokiego funkcjonariusza niemieckiego aparatu terroru.
Na zbrodniarza wyrok śmierci wydało kierownictwo Walki Podziemnej. Jego wykonanie powierzono płk. Augustowi Emilowi Fieldorfowi „Nilowi”, szefowi Kedywu Komendy Głównej AK. Zapadła decyzja, że akcję przeprowadzi 1. pluton oddziału dywersyjnego „Pegaz”, dowodzony przez Bronisława Pietraszewicza „Lota”. Grupa liczyła dwanaście osób. Kutschera został zastrzelony w samochodzie. Po stronie niemieckiej zginęły prawdopodobnie jeszcze cztery osoby. Ciężko ranni „Lot” i „Cichy” zmarli później w warszawskich szpitalach. „Juno” i „Sokół” na moście Kierbedzia natknęli się na niemiecką blokadę i po nierównej walce skoczyli do Wisły, gdzie dosięgły im kule.