Działacze opozycji antykomunistycznej oraz przedstawiciele władz, w tym marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska, złożyli wieńce przy tablicy pamiątkowej umieszczonej na murze Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka. Jacek Juzwa, przewodniczący Stowarzyszenia Wolnego Słowa mówił, że w Polsce jest wolność słowa, ale w niektórych miejscach na świecie wciąż dochodzi do prześladowań osób walczących o demokratyczne prawa. Podkreślił, że w naszym kraju "udział w demonstracji nie jest już aktem heroicznej odwagi, ale prawem dostępnym każdemu, bez względu na głoszone przez niego poglądy".
"Jednak w dniu rocznicy wprowadzenia stanu wojennego szczególnie musimy pamiętać o tych, którzy do dziś nie mogą cieszyć się wolnością i demokracją, bo i dzisiaj więzienia, pobicia, prześladowania rodzin są bolesnym udziałem wielu działaczy wolnościowych w ich walce o lepsze jutro w wielu krajach" - zaznaczył Jacek Juzwa.
Marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska przypomniała, że w zakładzie karnym na Białołęce w czasach PRL-u internowano ponad 600 działaczy "Solidarności" i opozycji. Podkreśliła, że stan wojenny to był "dramatyczny moment, bo na chwilę zatrzymały się nasze marzenia o wolności". "Ale oni się nie załamali, ponieśli wielki ciężar. Część osób zaangażowanych w walkę o naszą niepodległość straciła życie, część przez wiele miesięcy była w obozach internowania, w więzieniach. Ich życiorysy zatrzymywały się, nie mogły się rozwijać ich kariery naukowe. Ale oni walczyli o Polskę" - zaznaczyła marszałek. Dodała, że "to nie był czas zmarnowany, dlatego że dzięki nim mamy prawo wyboru".
Komunistyczne władze wprowadziły stan wojenny na terytorium całej Polski w nocy z 12 na 13 grudnia. Internowano około dziesięciu tysięcy osób.