Naszego gościa zapytaliśmy także o rozmowy z ruchem Kukiz '15 (miał być trzecią, po PSL i Bezpartyjnych Samorządowcach, częścią układanki w ramach Koalicji Polskiej). Paweł Kukiz stwierdził ostatnio, że jego kandydaci nie wystartują jednak z lich PSL.
- Nie wiem, kiedy to powiedział, wiem, że rozmowy cały czas trwają - skomentował Rakoczy. - My swoją ofertę przedstawiliśmy i robimy swoje, kończymy budowanie list, cały czas czekamy też na chętnych do startu z list Koalicji Polskiej. Historia zna różne przypadki, różne była kampanie.
Zdaniem naszego gościa, racjonalny jest start z list PSL, bo ewentualna koalicja musiałyby przekroczyć próg 8 procent.
- Po doświadczeniach lewicy sprzed czterech lat powiem, że lepiej pozostać z progiem pięcioprocentowym niż pchać się w próg ośmioprocentowy - mówi nasz gość.
Rakoczego zapytaliśmy, dlaczego ludowcy, którzy mocno akcentują teraz swoje konserwatywne poglądy, wykluczają z góry rozmowy z równie konserwatywną prawicą.
- Trudno rozmawiać z kimś, kto przed wyborami samorządowymi deklaruje, że PSL powinien zostać fizycznie zlikwidowany - tłumaczy. - Skrajna lewica i skrajna prawica nie walczą o wyborców, bo mają skrajnie różne elektoraty. Nasz elektorat ma poglądy centrowe i zachowawcze i jeśli ktoś może skutecznie odebrać prawicy poparcie części wyborców, to właśnie Koalicja Polska.
Naszego gościa zapytaliśmy także, czy nie boi się metody D'Hondta, która jest niekorzystna dla mniejszych partii.
- Wszyscy nas straszą D'Hondtem jak jakimś czarnym ludem a od lat jakoś nam się udaje do tego Sejmu dostać. Wyborcy zdecydują - mówi krótko.