Przypomnijmy: Węgrzyn był młodym, przebojowym i dobrze się zapowiadającym się posłem PO, trafił do komisji śledczej, która jest zwykle trampoliną do pierwszej politycznej ligi. Potknął się na politycznie niepoprawnym żarciku, którzy nagrali dziennikarze TVN 24. Partyjni koledzy, trochę obawiający się ambicji Węgrzyna, doprowadzili do jego usunięcia z partii. Trafił na osiem lat na ławkę rezerwowych. Cztery i pół roku temu próbował zawalczyć o fotel prezydenta Kędzierzyna-Koźla, ale na ostatniej prostej zrezygnował z przyczyn zdrowotnych. Został przedsiębiorcą, współpracuje z warszawską firmą, prowadzi zajazd na Górze św. Anny.
Do polityki wrócił jesienią ubiegłego roku, gdy Koalicja Obywatelska zgodziła się wpuścić go na listę kandydatów do opolskiego sejmiku.
- Startowałem z ostatniego miejsca i mimo to zdobyłem mandat. I przyznam, że miałem większą satysfakcję niż w 2007 roku, gdy zostałem posłem - mówi nam Węgrzyn.
Wygnanie się skończyło, w styczniu został ponownie przyjęty do PO. Dziś jest kandydatem na kandydata na posła.
- Tu nie ma pewniaków. To prawda, że jestem od kilkunastu lat przyjacielem Grzegorza Schetyny, ale to nie daje żadnych forów, przed przyjęciem mnie do partii skonsultował się z działaczami lokalnymi i warszawskimi - mówi Węgrzyn.
Jego zdaniem, Platforma Obywatelska, choć ostatnio w defensywie.,ma szansę wybory wygrać.
- Musimy przypomnieć Polakom o naszych wielkich inwestycjach infrastrukturalnych. Po PiS zostanie 500 plus, po nas autostrady - przekonuje.