- Parlament jest teraz listkiem figowym dla systemu autorytarnego wprowadzonego przez PiS, w którym jeden człowiek z Żoliborza jest władcą i naszej zgody na taki stan nie ma – dodał Wilczyński.
- Różne są scenariusze postępowania. Zdecydowaliśmy się nie pojawiać w ogóle na Zgromadzeniu Narodowym, żeby się nie narażać np. na głupi zarzut, że przyszliśmy po to, by się podpisać i nie stracić diety. Jednoznaczne sytuacje są najlepsze. Bycie w atmosferze sztuczności i zakłamania nie wchodziło w grę. Nawet gdyby klub podjął decyzję o obecności na tej uroczystości, ja bym nie poszedł. Autoryzowanie swoją obecnością tego systemu ubliżałoby mi. Nie będziemy funkcjonować w konwencji „Polacy nic się nie stało” – mówił poseł.
Posła PO zapytaliśmy także o śmieciowy problem, czyli kwestie związane z gospodarką odpadami.
- Odpady są elementem gospodarki. To bardzo złożona kwestia. Często to, co jest odpadem w jednym miejscu, gdzie indziej staje się surowcem np. złom. Pojemność tej kategorii powoduje olbrzymią trudność z opanowaniem całego tego segmentu. Nie ulega wątpliwości, że szara strefa jest bardzo duża i olbrzymie są straty skarbu państwa. Dobrze, że temat został podjęty, choć stało się to w tradycyjny PiS-owski sposób. Długo nie dzieje się nic, a potem mamy do czynienia ze spektaklem szybkiego uchwalania. Dzięki przytomności mojej klubowej koleżanki Gabrieli Lenartowicz, w Senacie poprawiono część problemów wynikających z traktowania wszystkich odpadów jednakowo – relacjonował Wilczyński.
Po wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, Ryszard Wilczyński odniósł się także do sprawy łączenia mandatu radnego miejskiego z funkcją wicestarosty przez Konrada Gęsiarza.
- Próbuje się teraz mówić, że w sposób niezasadny protestowałem, bo sąd przyznał komuś rację. A sąd jedynie stwierdził, że prawidłowo wybrano Konrada Gęsiarza i że jego mandat radnego wygasł w momencie wyboru na wicestarostę. Nie to było jednak przedmiotem mojego protestu. Ja zwracałem uwagę na fakt, że postępowanie wicestarosty zmierzało do tego, by uniemożliwić wybór jego następcy – tłumaczył Wilczyński.