Ryszard Kowalczyk opuścił więzienie po 12 latach w 1984 r.
W Opolu czekała na niego żyjąca skromnie z pensji nauczycielki żona i dorastająca córka.
– Gdyby nie zryw wolnościowy zainicjowany przez Solidarność, musielibyśmy odpokutować po całe 25 lat. Toteż po opuszczeniu więzienia, tak szybko jak to było możliwe, wstąpiłem do Solidarności – mówi Ryszard Kowalczyk.
Po warunkowym opuszczeniu ciężkiego zakładu karnego w Barczewie podjął pracę w Opolskim Zakładzie Elektronicznych Technik Obliczeniowych jako programista maszyn cyfrowych. W 1989 r. przeszedł do pracy na Politechnice Opolskiej bez możliwości prowadzenia zajęć dydaktycznych, będąc na etacie tzw. starszego specjalisty fizyka.
– Na mocy decyzji Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Wałęsy nastąpiło zatarcie skazania i w 1992 r., jako doktor nauk fizycznych zostałem zatrudniony na Politechnice Opolskiej na stanowisku adiunkta. Mogłem znów uczyć studentów fizyki i prowadzić badania naukowe – wspomina Ryszard Kowalczyk.
Angażował się także w działalność w związkach zawodowych, był członkiem komisji uczelnianej NSZZ Solidarność, a w latach 1990-1996 był delegatem do Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność”.
Dziś będąc już na emeryturze, Ryszard Kowalczyk prowadzi skromne życie rodzinne, nie bywa „na politycznych salonach” Opola, choć przecież mógłby zdyskontować politycznie sławę swojego nazwiska. Obecnie woli się poświęcać badaniu historii Wójtowej Wsi, w której mieszka. Nie odwiedza też brata, choć uważa, że ich stosunki są dziś lepsze niż dawniej.
– Początkowo miał do mnie żal za to, co mówiłem w śledztwie. Wydawało mi się wtedy, że lepiej będzie wyeksponować jego młody wiek, niszczycielskie skłonności i niezdyscyplinowanie, bo sądziłem, że walka z ustrojem będzie surowiej ukarana niż wybryk o znamionach wandalizmu, on jednak podkreślał antysystemowy charakter swojego czynu – wspomina Ryszard Kowalczyk. – Napisałem do niego długi list i mam nadzieję, że to wyjaśniło wszystkie niejasności między nami. Bardzo mi go żal, bo on ma zrujnowane życie. Nie założył rodziny. Ktoś kto przesiedział tyle lat w więzieniu, często chce odseparować się od ludzi i on taką właśnie drogę wybrał. Ja miałem szczęście, mi udało się ostatecznie wrócić na uczelnię. Zostałem ponownie mianowany adiunktem i wykładałem swoją ukochaną fizykę.
Bracia spotkali się rok temu w Gdańsku podczas odsłonięcia tablicy upamiętniającej ich czyn. Ich relacje były już normalne, choć jak mówią świadkowie podczas tamtych uroczystości, nie szukali swojego towarzystwa.
Trudno oddać, jakie myśli kłębią się w głowie człowieka skazanego na przebywanie wśród psychopatycznych morderców, gwałcicieli i innych zbrodniarzy przez kilkanaście lat. Niewątpliwie musi się to odbijać na psychice niczym rozżarzone żelazo na skórze. Potwierdza to Ryszard Kowalczyk, któremu blisko trzydzieści lat po uwolnieniu ciągle zdarza się obudzić w środku nocy z przekonaniem, że jest w celi.
Posłuchaj odcinka nr 15: