Około 10 milionów złotych mniej w stosunku do wcześniejszych założeń wpłynęło do tej pory do miejskiej kasy w Nysie. To efekt epidemii koronawirusa, która spowolniła gospodarkę w regionie.
Mniejsze wpływy są związane przede wszystkim z podatkiem PIT. W marcu i kwietniu do gminnej kasy wpłynęło z tytułu podatków i opłat około 40 procent mniej pieniędzy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Burmistrz Kordian Kolbiarz wskazuje jednak, że ten trend powoli się odwraca.
- Analizując straty w kontekście kolejnych miesięcy spodziewaliśmy się i patrzyliśmy z przerażeniem na kwotę sięgającą powyżej 20 milionów złotych. Na szczęście stało się tak, że już maj jest miesiącem, w którym, też się zdziwiliśmy, wpływy z podatków są większe, niż rok temu. Nieznacznie, ale jednak nieco większe - tłumaczy.
Podobne zjawisko zaobserwowano także w innych miastach. Poseł Porozumienia Kamil Bortniczuk wskazuje, że takie wnioski płyną z danych Ministerstwa Finansów. Zdaniem parlamentarzysty, to jeden z efektów rządowej pomocy dla przedsiębiorców.
- Pierwsze wnioski, na razie ostrożne, są takie, że tarcza antykryzysowa odniosła skutek. Nie ma masowego bezrobocia, nawet nie ma takiego zwolnienia, jakiego spodziewaliśmy się w inwestycjach. Wszystko wskazuje na to, że gospodarka wraca na swoje normalne tory - dodaje.
Na razie Nysa nie zdecydowała się na rezygnację z dużych inwestycji. Władze miasta liczą na to, że zapowiadana pomoc w ramach Funduszu Inwestycji Samorządowych pozwoli na pokrycie większości strat wywołanych przez pandemię w taki sposób, by nie trzeba było wprowadzać drastycznych oszczędności.