Faza zasadnicza rozgrywek siatkarskiej PlusLigi 2020/21 przeszła do historii. W ostatnim meczu PGE Skra Bełchatów pokonała MKS Będzin 3:0. Drużyna ze Śląska zostanie relegowana do 1. ligi. Tuż nad nią uplasowała się Stal Nysa, dla której pierwszy po 15 latach sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej zakończył się po 26. rozegranych meczach. W tej części sezonu królowała Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która doznała zaledwie trzech porażek.
Kędzierzynianie zgromadzili w fazie zasadniczej aż 70 punktów i o 14 oczek wyprzedzili drugi Jastrzębski Węgiel. W kolejnej rundzie podopieczni Nikoli Grbicia zmierzą się z ósmym Ślepskiem Malow Suwałki. W pozostałych ćwierćfinałach Jastrzębski Węgiel zmierzy się z Aluronem Wartą Zawiercie, Trefl Gdańsk z VERVĄ Warszawa, a Skra Bełchatów z Asseco Resovią.
PlusLiga ma jedynie dwa tygodnie opóźnienia w stosunku do planowanego przed rozpoczęciem zmagań terminarzem. Według nowego systemu, ćwierćfinały play-off zaczynają się 20 marca (pierwotnie miały startować 6 marca), gra się do dwóch wygranych meczów, zaczyna się u drużyny wyżej notowanej, po każdym meczu następuje zmiana gospodarza, a najpóźniej (w przypadku rozgrywania trzeciego, decydującego starcia) zakończą się 31 marca. Półfinały potrwają od 3 do 10 kwietnia, a wielki finał od 14 do najpóźniej 21 kwietnia. 17 lub 21 kwietnia poznamy nowych mistrzów Polski. System jest dopasowany do rozgrywek Ligi Mistrzów, których finał zaplanowano na 1 maja w Weronie, a półfinały na 18 i 24 marca.
Na fazie zasadniczej swoje zmagania w PlusLidze kończy Stal Nysa. Beniaminek rozgrywek po przegranej w Suwałkach i wygranej Czarnych Radom z GKS-em Katowice po ostatniej kolejce spadł na 13. miejsce. Przed 26. kolejką miał wielką szansę na walkę o pozycję 11. w dwumeczu z Cuprum Lubin. Ostatecznie miejsce podopiecznych Krzysztofa Stelmacha zajęli gracze z Radomia.
- Udało się utrzymać, a to był nasz najważniejszy cel - mówi Mariusz Schamlewski, środkowy Stali. - Przeskok między 1. ligą a najwyższą klasą rozgrywkową jest ogromny i trochę czasu nam zajęło zanim się dostosowaliśmy. Dało się to odczuć przy szybkości rozegrania czy sile zagrywki. Do tego zaczęliśmy z górą tabeli. Przegrywaliśmy te mecze, ale na szczęście udało nam się przełamać z Zawierciem i od tamtej pory zaczęliśmy punktować. Było też dziewięć tie-breaków, które niestety przegraliśmy. Można jednak patrzeć na to w ten sposób, że dały nam utrzymanie. Fajnie by było wygrać przynajmniej połowę z nich, ale jako beniaminek zapłaciliśmy za to - dodaje.
Stalowcy w rundzie zasadniczej zagrali aż 9 tie-breaków. Każdy z nich dał jeden punkt, bo żadnej pięciosetowej potyczki nie udało się wygrać. - Paradoksalnie dało nam to cenne zdobycze, które pozwoliły się utrzymać - uważa Krzysztof Stelmach, trener Stali. - Ja tie-breaki odbieram pozytywnie. Przez nie zostaliśmy w PlusLidze. Wygraliśmy pięć meczów, ale to tie-breaki bardzo nam pomogły i dały dziewięć punktów. To zrobiło różnicę, czy zostaniemy, czy spadniemy. Cel, który został założony spełniliśmy i dopięliśmy swego - dodaje.
Jak zauważa szkoleniowiec Stali, beniaminek rozgrywek ma zawsze pod górkę. - Zwróćmy uwagę na kontraktowanie zawodników. Gracze podpisują umowy już w grudniu, czy styczniu. To jest coś niesamowitego. Niektóre drużyny już są ułożone na przyszły sezon. Chcę przez to pokazać, że beniaminek zawsze ma gorzej. Jak się utrzyma, to na pewno jest to odbierane jako cel, który został osiągnięty - podkreśla Stelmach.
Z PlusLigi po tym sezonie spadnie MKS Będzin, który zajął 14. miejsce, a do Stali stracił 17 punktów.