Mnóstwo archiwalnych zdjęć, zestawy kawowe, breloczki, zabawki oraz projekty nysek udało się zebrać na wystawie poświęconej zakładom FSD w Nysie. Organizatorzy podkreślają jak trudne to było zadanie, po ponad 20 latach od zamknięcia fabryki.
Wystawa zrodziła się w głowie Andrzej Stadnika, który oprócz uratowania zabytkowego modelu nysy n57 i jej odrestaurowaniu zaczął ratować pozostałe pamiątki po jednym z największych zakładów pracy w Nysie.
- Szkoda, że o tym nikt wcześniej nie pomyślał, żeby pozbierać te pamiątki. To później wyrzucano na śmietnik, z którego uratowałem roczniki "Klaksonu" oraz mnóstwo zdjęć. Do tej gazety robiłem satyryczne rysunki, tzw. humorki - mówi Jerzy Gadawski, który w zakładzie przepracował 32 lata.
- Być może, gdyby nas przejęła firma typowo samochodowa jak Hyundai lub Kia byłoby inaczej. My zostaliśmy wchłonięci przez Dawewoo, które było firmą od wszystkiego. Oni produkowali statki, telewizory, samochody, sprzęt elektroniczny itd. - tłumaczy Ireneusz Czuluk, pracownik FSD w latach 1966-2000.
Wystawę można oglądać w budynku Państwowej Akademii Nauk Stosowanych w Nysie przy ulicy Obrońców Tobruku.