Wtorek to pracowity dzień dla nyskich WOPR-owców. Po powrocie z poszukiwań mężczyzny, który uciekając przed Strażą Rybacką wskoczył do Nysy Kłodzkiej, ratownicy zostali wezwani na Jezioro Otmuchowskie, gdzie zaginęła spora łódź motorowa.
Jak się okazało, jednostka znalazła się pod wodą. Na zbiornik przetransportowano łódź ratowniczą, przy pomocy której prowadzona była akcja. Jak mówi prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Nysie Jarosław Białochławek, zaginiona łódź stwarzała dodatkowo zagrożenie skażenia wody, gdyż w jej baku znajdowała się spora ilość paliwa.
- Została ona ujawniona zatopiona przy koronie wału. Obijała się po prostu o beton. Użyliśmy motopompy, którą mamy na wyposażeniu; ratownicy z policjantami wydobyli tę łódkę, zabezpieczyli przed wyciekiem, bo tam było ponad 50 litrów benzyny. Następnie doholowaliśmy ją do ośrodka - tłumaczy.
Cała akcja trwała około półtorej godziny. Po sprawdzeniu okazało się, że nie doszło do wycieku paliwa. Najprawdopodobniej jednostka zerwała się w nocy, gdy nad zbiornikiem wiał silny wiatr. Na pokładzie nie było wówczas nikogo, zatem nikt nie odniósł obrażeń. Właściciel będzie się jednak musiał liczyć ze stratami finansowymi. Wartość uszkodzonej łodzi to około 50 tysięcy złotych.